czwartek, 29 marca 2012

Rozdział 8 X

Proszę, jeśli przeczytałaś to pozostawisz po sobie ślad?:'D I teraz mam 2 tygodnie wolnego więc rozdziały będą się pojawiać bardzo często!:D
***
Nigdy nie sądziłam, że mogę się tak świetnie bawić na imprezie. I szczerze musiałam przyznać, że przy obecności Harrego świetnie się bawiłam. Na początku byłam zdziwiona gdy mnie zaprowadził na parkiet, ale później wszystko minęło. Alkohol również robił swoje. Wypiłam ponad pięć drinków i już wiedziałam, że mam dość. Nie chciałam zbytnio AŻ tak bardzo zaszaleć, więc po wypiciu pięciu drinków, zmęczona usiadłam na kanapie obok Jess, która była trzeźwa.
- Nic nie piłaś? - spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem. - przecież do zabawy, picia i tych innych spraw to ty jesteś pierwsza!
Przyjaciółka uniosła na mnie swój wzrok i się głośno zaśmiała.
- Wiesz doskonale, że uwielbiam się bawić, ale ja za alkoholem nie przepadam. - zmarszczyła zabawnie swój nosek, na co wybuchłam śmiechem.
 Chyba jednak za dużo wypiłam. Zaczęłam śmiać bez powodu, na co Jess spojrzała na mnie rozbawiona.
- Jeszcze godzina i musimy wracać. - skrzywiła się.
  Zaczęłam się przyglądać tancerzom oraz One Direction którzy świetnie się bawili tańcząc do piosenki " LMFAO - Party Rock Anthem". Mimo tego, że miałam kilka procent w moim organizmie to i tak czułam się wspaniale. Zrozumiałam, że zmarnowałam swój czas siedząc w domu i użalając się nad sobą, zamiast wyjść, zabawić się. Poznałam wspaniałych znajomych, na którą samą myśl szeroko się uśmiechnęłam.
- Co się tak szczerzysz. - powiedział Harry ocierając pot z czoła, oraz siadając obok mnie. Posłał mi szeroki uśmiech, który od razu odwzajemniłam.
- A nie można się uśmiechać samemu do siebie? Mam powody, więc się uśmiecham. - wytknęłam język i napiłam się Coli.
- Jasne, że można i jakie powody, hm? - bardziej się do mnie przybliżył, na co ja wstrzymałam oddech. I odepchnęłam go delikatnie ręką.
- Różne.- zarumieniłam się i wstałam. - idę na chwilę na zewnątrz.
 Szybko odetchnęłam z ulgą wychodząc na dwór. Zimne powietrze od razu owiało moją twarz, ale nie miało znaczenia bo było mi gorąco więc tylko przyniosło mi ogromną ulgę. Zdziwiłam się widząc Zayna, który opierał się o barierkę na małym balkonie, którego oświetlały piękne kolorowe lampki.
- To ty palisz? - stanęłam obok niego.
Zayn podskoczył, na co się zaśmiałam.
- Nie strasz mnie! - złapał się serce, na co ja głośniej się zaśmiałam. - niestety palę. - skrzywił się i zgasił papierosa. Spojrzał na mnie tymi swoimi dużymi, brązowymi oczami, a ja poczułam jak coś przekręca mi się w środku. Przełknęłam głośno ślinę. Zayn był zdecydowanie najprzystojniejszy z całego zespołu.
- Dlaczego niestety? - podniosłam jedną brew do góry.
- Chcę rzucić. - rzucił krótko i spojrzał w bok.
 Spojrzałam na niego niepewnie.
- Też paliłam. - powiedziałam, na co on spojrzał na mnie zdziwiony. - rzuciłam, było trudno, ale dałam radę. - posłałam mu uśmiech.
- No to mnie tym zdziwiłaś Meggie- zaśmiał się, ale szybko spoważniał mówiąc. - To jest naprawdę trudne. Starałem się i co mi z tego wyszło? Nic. - westchnął i usiadł na schodach, które były przy wejściu od drzwi.
 Odwróciłam się i usiadłam obok niego.
- Pozytywne nastawienie wystarczy. - oznajmiłam. - tak, wiem dorastamy. - przewróciłam oczami. - ale czasami trzeba zrozumieć, co jest dla nas najlepsze, a co nie. Ja zrozumiałam, że palenie mnie zniszczy od środka, więc rzuciłam po pół roku.
- Aha! Ja niestety palę od półtora roku. Więc dla mnie to jest jeszcze bardziej trudne.
- Pół roku, lub nawet dziesięć lat nie ma znaczenia! - podniosłam głos i się zatrzęsłam przez chwilę z zimna.
 Zayn cały czas siedział zamyślony. Otwierał usta jakby chciał coś powiedzieć, ale od razu je zamykał. Siedzieliśmy dziesięć minut obok siebie i to nam wystarczyło. Mimo tego, że się krótko znamy, to i tak mi nie przeszkadzało. Od Zayna było czuć bardzo mocne, ale przyjemne perfumy, więc to było tylko przyjemnością siedzenie obok niego.
- Wiesz.. - wyszeptał, a ja podniosłam swój wzrok na niego, patrząc na niego uważnie. - postaram się. Czas zmienić coś w swoim życiu. Już od zawsze tego chciałem, ale ty jakoś mi tak o tym uświadomiłaś? - odwrócił wzrok speszony.
- Od jakiegoś miesiąca również sobie to powtarzam.
- Mimo, że się znamy bardzo krótko, to masz w sobie coś takiego wyjątkowego. - uśmiechnął się pod nosem, na co ja się zarumieniłam.
- Nie wiem czy wyjątkowego, a-ale dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego szeroko. - ty za to masz piękne oczy.
- Wszyscy mi to mówią, ale również dziękuje. - po wypowiedzeniu jego słów, poczułam jak robi mi się zimniej i zatrzęsłam się z zimna.
- Chcesz moją bluzę? - spytał się rozsuwając zamek, na co pokręciłam głową.
- Czas na wrócenie do środka. - powiedziałam wstając. - Idziesz? - podałam mu rękę, którą po chwili ujął, idąc za moimi śladami.
  Gdy wróciłam z Zaynem do środka, Louis spojrzał na nas podejrzanie.
- Gdzie się podziewaliście? - podniósł jedną brew do góry, a ja tylko wywróciłam oczami.
- Uprawialiśmy namiętny seks w damskiej toalecie - usiadłam obok mojej przyjaciółki,przegryzając paluszki, a Harry zakrztusił się piwem, którego właśnie pił.
- Ale to ja chciałem! - powiedział zawiedziony, patrząc na Zayna wściekłym wzrokiem.
 Wszyscy się zaśmiali nawet sam Niall który był zajęty jedzeniem. Niestety biedaczek się zakrztusił tak samo jak Harry i potrzebował pomocy Liama, który zaczął go pukać po plecach. Spojrzał na niego z wdzięcznością i powrócił do jedzenia.
- Spać mi się chcę - ziewnęła Jess, przytulając się do Jamesa, a on pocałował ją w czoło. Spojrzałam na nich z zazdrością w oczach. Kiedy będzie na mnie kolej? Moja przyjaciółka miała ponad dziesięciu chłopaków w tym roku, a James jest jej jedenastym. Lecz niestety nie jestem pewna, bo moja przyjaciółka jest zdolna do wszystkiego.
- Czas się zbierać. - oznajmił chłopak mojej przyjaciółki wstając, na co wszyscy poszli za jego przykładem, oprócz Nialla który szybko zabrał ze sobą jabłko i pobiegł do wyjścia. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem,  na co Liam wzruszył ramionami.
- Każdy z nas jest dziwny, musisz się do tego przyzwyczaić. - zaśmiał się, wychodząc na zewnątrz a mi się od razu zrobiło zimno.
- Zimno? - podszedł od mnie Harry i nakładając na moje plecy jego bluzę. Posłałam mu uśmiech.
- Dziękuje. - szepnęłam.
- A mojej to nie chciałaś.- powiedział z wyrzutem Zayn, na co Harry wybuchł śmiechem.
- Bo ja jestem przystojny, a ty..- Harry spojrzał na Zayna od góry do dołu. - niestety nie! - po jego słowach Zayn wskoczył mu na plecy, a wszyscy wybuchli śmiechem.
- HARRY JUŻ MNIE ZDRADZASZ?! - wydarł się Louis, udając płacz i podbiegł do Liama wieszając się mu na ramieniu.
- Przepraszam kochanie. - lokowaty zrzucił z siebie czarnowłosego i podbiegł do Louisa przytulając go od tyłu. Louis spojrzał na niego z uśmiechem i pocałował go w policzek, na co ja wytrzeszczyłam oczy.
Okej, rozumiem, przyjaciele, ale żeby takie coś?
- Zawsze uważałem, że mam przyjaciół wariatów. - jęknął Zayn, pocierając swój łokieć.
Poklepałam go po ramieniu i posłałam mu szeroki uśmiech.
- Za to jakich wspaniałych wariatów. - powiedziałam.
- Masz rację. - zaczął się głośno śmiać.
Zaczęłam się rozglądać i zauważyłam, że brakuję mojej przyjaciółki.
- Gdzie jest Jess?
- James ją odprowadził drugą stroną, tą dłuższą, chcieli mieć więcej czasu dla siebie . - oznajmił Niall, który nagle pojawił się obok nas, a przysięgam, że był na samym przodzie.
  Mimo tego, że poznałam tych chłopaków ponad dwa dni temu to już uważam, że mają w sobie coś wyjątkowego. Tak trudno znaleźć sobie dobrych znajomych a nawet i przyjaciół, ale chyba wiem, że dobrze zdecydowałam biorąc udział w konkursie.

   Wchodząc do swojego pokoju, byłam w wspaniałym humorze. Dzisiejszy wieczór był niesamowity i z chęcią bym go powtórzyła. Może jeszcze będzie okazja? Rzuciłam się na moje łóżko i po około pięciu minutach usnęłam.
  Rano obudziły mnie dziwne dźwięki dochodzące z łazienki. Czyżby ktoś był chory?
- Jess? - krzyknęłam wchodząc do łazienki i zobaczyłam moją przyjaciółkę pochyloną nad muszlą klozetową. Podniosła swój wzrok na mnie i jęknęła głośno.
- Wczoraj się chyba czymś zatrułam. - powiedziała przemywając twarz. - po tej imprezie poszłam z Jamesem to restauracji, żeby coś zjeść, ale chyba niestety zjadłam coś nieświeżego. A tak w ogóle to widziałaś siebie w lustrze? - zaśmiała się, na co ja szybko pobiegłam do swojego pokoju i aż krzyknęłam widząc swoje odbicie.
  Moja piękna sukienka była pognieciona i wyglądała zupełnie inaczej niż wczoraj. Makijaż miałam rozmazany po całej twarzy i zdecydowanie można było zauważyć ogromne sińce pod moją twarzą.
- Co to za potwór? - jęknęłam.
- Lepiej zacznij się szykować bo za pół godziny zaczynamy próbę. - oznajmiła moja przyjaciółka, a ja spojrzałam na nią ze strachem.
- Pół godziny? I ty masz zamiar pójść na próbę wymiotując może po drodze? - powiedziałam sarkastycznie, między czasie szukając jakiś ciuchów w mojej torbie.
- Dam sobie radę. Zresztą.. mam inny wybór? Nie pójdę na jedną próbę to od razu pewnie odeślą mnie z powrotem do domu.
- Może porozmawiaj z Jamesem? Przyjaźni się z One Direction to może ich jakoś przekona?
- Nie, nie, nie. Już się lepiej czuję, a ty chyba powinnaś mieć porządny prysznic. - popchnęła mnie w stronę łazienki i zamknęła drzwi.
 W tamtym momencie nie miałam na nic ochoty, ale żeby się nie spóźnić, mój prysznic trwał krócej niż dziesięć minut. Owijając się ręcznikiem zauważyłam, że nie wzięłam ze sobą bielizny, więc wyszłam z łazienki, ale nigdy bym się nie spodziewała tego czego zobaczę. Powtarzam NIGDY.

niedziela, 25 marca 2012

Rozdział 7 X

Wiedząc, że poprzedni rozdział mi nie wyszedł, postarałam się teraz napisać coś lepszego. Czy mi wyszło - sami ocenicie. Początku zawsze są najtrudniejsze, ale się bardzo ciesze, że chociaż udało mi się dojść do 7 rozdziału! Moje rozdziały zawsze się kończyły GÓRA 5 rozdział, a teraz jestem z siebie dumna^^ Miłego czytania:)
Ps. Nowy wygląd! Mam nadzieję, że lepszy?:D Proszę, jeśli przeczytałeś to zostaw po sobie ślad?

***

  Po skończeniu przerwy, próba się przedłużyła o ponad godzinę. Jednak nikt o to nie miał pretensji - zresztą kto by miał? Spędzasz czas ze swoją najlepszą przyjaciółką, tancerzami którzy się z tobą zaczynają zapoznawać, oraz zespołem który się teraz uspokoił i skupił na krokach. Cj dał nam niezły wycisk. Blondyn cały czas się nam uważnie przyglądał, czasami miał jakieś zastrzeżenia do niektórych tancerzy. To nie miało znaczenia. W takich momentach najważniejsza była chwila. Wiedziałam, że taka szansa zdarza się raz na pół miliona i jestem z siebie dumna. Cholernie dumna. Wiedziałam, że moja pasja, marzenia nie poszły na marne i zaczynają się powoli spełniać, nawet mogę powiedzieć, że się już spełniły.
  Posłałam uśmiech Jess, która machała mi z końca sali, abym do niej podeszła.
-Hello. - Moja przyjaciółka była dzisiaj w doskonałym humorze. Zresztą tak jak ja, ale ona aż tryskała energią.
- Jess? - zagadnęłam ją, gdy szliśmy w stronę wyjścia na zewnątrz.
- Tak?
- Coś się stało? Jesteś taka bardzo szczęśliwa..- powiedziałam i poczułam chłodny powiew powietrza. Dzisiejsza pogoda była wyjątkowo piękna jak na Anglię. Słońce pięknie świeciło i nawet chłodnawe powietrze nam nie przeszkadzało.
- To już nie można być szczęśliwym tak bez powodu?- wywróciła oczami. - no, ale jest jeden powód. - posłała mi jeszcze szerszy uśmiech. - wiesz jak ja bardzo lubię imprezy nie? To się dowiedziałam, że dzisiaj jest taka jakby powitalna impreza dla tancerzy. Czyli dokładniej to idziemy do klubu wieczorem, który znajduję się obok naszego hotelu!
Klub? Muszę się niestety przyznać, ale już dawno nie byłam na imprezie. Ostatni raz to chyba była moja impreza, kiedy skończyłam czternaście lat, ale to było dawno temu. Bardzo dawno temu. Przed tym jak wszyscy mnie porzucili po śmierci mojego ojca. - na samą myśl o moim kochanym tacie, poczułam jak do oczu napływają mnie zły. Jednak szybko starałam się uspokoić. Od zawsze należałam to bardzo wrażliwych osób. Jedno słowo, zdanie, a potrafiło mnie zranić. Zmieniłam się. Kiedyś należałam do grupy tych ' wrednych ' sądziłam, że moi ' przyjaciele ' lubią mnie za mój charakter i to jaka jestem, ale niestety się myliłam. Wszyscy mnie opuścili bo śmierci ojca. Zależało im tylko na pieniądzach które zarabiał mój tata. Wszystko się zmieniło. I ja również, bo jestem teraz zupełnie inną osobą. Jessica Brown. Jedyna przyjaciółka/osoba której mogłam ufać najbardziej na całym świecie. Nigdy mnie nie zawiodła, mieliśmy kilka sprzeczek, ale zawsze potrafimy sobie wybaczać. Bo na tym polega przyjaźń, prawda? Mimo, że Jess jest inną osobą niż ja, to zawsze wiedziałam, że mogę na nią liczyć, a ona postara mi się pomóc w każdej sprawie. Oczywiście są takie rzeczy o których ona nie wie, ale cóż.. każdy takie ma.
  Cóż.. może czas na zmianę?
- A na którą dokładniej?- spytałam się, siadając obok niego w autobusie.
- Podobno dwudziesta. - zamyśliła się. - lecz jest jeden problem - skrzywiła się.
- Jaki?
- Ma to trwać tylko trzy godziny, nie dłużej. - skrzywiła się, ale widząc mój pytający wzrok, odpowiedziała - No wiesz.. próba z rana. - uśmiechnęła się odwracając swoją głowę w przeciwną stronę, zamykając oczy.
Ułożyłam się wygodnie i idąc w ślady swojej przyjaciółki przymknęłam swoje oczy. Nie wiem jakim sposobem, ale chwile zamknięcie powiek spowodowało to, że przysnęłam na dłuższą chwilę.
Poczułam jak ktoś mnie szturcha ramieniem. Leniwie otworzyłam jedno oko, spoglądając na moją przyjaciółkę, która mnie właśnie obudziła.
- Wstawaj, jesteśmy już obok hotelu. - powiedziała niecierpliwym głosem. - były straszne korki i jechaliśmy ponad trzy godziny, a ty sobie spokojnie spałaś jak aniołek. - zaśmiała się. - dobra, chodź już, bo mamy tylko dwie godziny na przygotowanie się!
- Ale dwie godziny to bardzo dużo czasu. - jęknęłam wychodząc z autobusu, ale widząc wzrok swojej przyjaciółki, od razu się zamknęłam idąc powolnym krokiem do hotelu.
Niestabilnie idąc po schodach rozmyślałam jaki strój byłby najodpowiedniejszy na tą okazję. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie w talii, przyciąga do tyłu i zakrywa oczy.
- Kimkolwiek jesteś, masz szczęście, że nie zrobiłeś tego na schodach. - powiedziałam lekko wkurzona.
- Może... - odczułam śmiech na swoich włosach.
- Odkryjesz mi w końcu oczy, żebym wiedziała komu mam przymalować prosto w twarz? - po wypowiedzeniu tych słów także się zaśmiałam.
- A to się jeszcze dokładnie zastanowię, poczekaj, daj mi parę sekund... - nieznajomy odpowiedział podejrzliwym głosem, po czym delikatnie zdjął ręce z moich powiek i odsunął się.
- No to ja uciekam. - usłyszałam zaraz po ujrzeniu wszystkiego na nowo. Przede mną stała postać Harrego. Nie powiem, nieźle się zdziwiłam, w końcu taki ktoś do takiej zwykłej dziewczyny tańczącej na jego koncertach? Nie było to normalne..Jeszcze na tej swojej słodkiej twarzy miał ten jego szeroki uśmiech.
- C-co ty właściwie robisz? - spojrzałam na niego poważnym wzrokiem, lecz po chwili się głośno zaśmiałam.
- Stoję? - podniósł jedną  brew do góry.
- Zresztą.. I tak już muszę lecieć. - szepnął tajemniczym głosem, obrócił się  i już go nie było.
Nawet nie zdążyłam się mu przejrzeć. Lecz zresztą.. CO TO MIAŁO BYĆ?! Mimo, że go tak dobrze nie znam, to już wyraziłam o nim jedno słowo- dziwak.
Wzruszyłam ramionami i wchodząc do pokoju od razu rzuciłam się na moje łóżko.
- Jak wygodnie. - zrobiłam wymarzoną minę, na co przyjaciółka spojrzała na mnie wkurzona.
Od jak dawna ona tutaj się znajduję?
- Wstawaj! Musimy wybrać coś seksownego - poruszyła brwiami, na co ja jęknęłam.
- Chce iść na imprezę, ale nie chcę mi się przebierać. Jestem chyba zbyt leniwa. - zrobiłam smutną minkę, na co Jess przewróciła oczami.
- Ty i leniwa? Jesteś z najbardziej aktywnych osób jakich znam! Więc nie wciskaj mi tutaj niestworzonych historii, bo ja się na to nie nabiorę! - podniosła głos i mrużąc oczy podeszła do ogromnej szafy. Nie chcąc jeszcze bardziej jej wkurzać, poszłam za jej śladami i kładąc ręce na biodrach, spojrzałam na przyjaciółkę kiwając głową.
- I co ja mam niby ubrać? Nie pójdę bo nie mam w czym. - oburzyłam się siadając z powrotem na łóżku.
- Masz mnóstwo pięknych sukienek! - krzyknęła, chowając swoją głowę w szafie. Wywróciłam oczami, wzdychając cicho. Wiem, że przyjaciółka chce dla mnie jak najlepiej, ale czasami grała mi na nerwach..
- Masz to* - rzuciła w moją stronę krótką czarną spódniczkę, z różowym paskiem po środku.
Była śliczna.
- Wow. - szepnęłam.
- No wiem! - powiedziała podekscytowana i łapiąc mnie za rękę, zamknęła mnie w łazience.
- Powiedz gdy będziesz gotowa.
- Jasne. - burknęłam i włączyłam prysznic.

 Zawsze uważałam, że najlepiej się czujesz gdy wyjdziesz prosto z pod prysznica. Czujesz się taka czysta, pachnąca i do tego nabierasz siły. Cudowne uczucie. Zaczęłam delikatnie wycierać swoje ciało puchowym ręcznikiem, który był bardzo przyjemny w dotyku. Ubrałam bieliznę, oraz zrobiłam sobie bardzo szybki makijaż i na koniec została tylko sukienka.
 Zakładając ją czułam się bardzo dziwnie. Nie byłam przyzwyczajona do imprez, oraz do strojenia się. Zawsze stawiałam na naturalność i mam nadzieję, że tak pozostanie do końca. Delikatnie popsikałam się moimi ulubionymi perfumami " Christina Aguilera - By Night " I wyszłam z łazienki.
- O MÓJ BOŻE! - wykrzyknęła przyjaciółka na mój widok. - jaka ty jesteś śliczna!
- Wcale nie. - zarumieniłam się. - ty wyglądasz zdecydowanie lepiej. - jęknęłam widząc ją w ślicznej kolorowej sukience, która idealnie pasowała do jej sylwetki.
- Ty lepiej. - powiedziała.
- Ty.
- Nie, bo ty.
- Dobra, razem wyglądamy ślicznie! - krzyknęłam zdenerwowana. - I co mam zrobić z włosami? - spytałam zrezygnowana.
- Zdecydowanie zostaw rozpuszczone. - posłała mi uśmiech, który od razu odwzajemniłam.
- O której wychodzimy? - zapytałam.
- Teraz. - pociągnęła mnie za rękę w stronę wyjścia, a ja tylko zdążyłam zabrać po drodze torebkę.

Pierwsze zdanie które pomyślałam, wchodząc do klubu? Ale tutaj tłoczno. Mimo, że to miała być impreza dla tancerzy to i tak przyszła masa ludzi. Poczułam odurzający zapach alkoholu. W duchu się cieszyłam, że można palić tylko na zewnątrz bo bym nie wytrzymała trzech godzin w pomieszczeniu wdychając dym papierosowy. Miałam z tym niestety nieprzyjemne wspomnienia i nie chciałam do nich wracać.
-Dużo osób przyszło. - zaczęłam krzyczeć, chcąc przekrzyczeć głośną muzykę - Dokąd nas prowadzisz?
- Do znajomych. - powiedziała cały czas ciągnąc mnie za rękę.
Nie chciałam jej tego mówić, ale czasami miałam wrażenie, że mnie traktowała jak swoje dziecko. Jesteśmy przyjaciółkami, rozumiem, ale czasami ona mnie zadziwia. Prowadziła mnie w tłumie  i omijaliśmy mnóstwo pijanych osób którzy poruszali się w rytm muzyki. Po chwili zatrzymaliśmy się przy stoliku, w którym siedziało około dziesięć osób. Od razu w oczy rzucił mi się zespół, oraz kilka naszych tancerzy. Oraz jakiś nieznany szatyn, który cały czas obserwował moją przyjaciółkę.
- Poznaj Jamesa. - wskazała Jess na chłopaka który podał mi rękę.
Posłałam mu uśmiech i od razu mój wzrok natrafił na oczy Harrego, który cały czas mi się przyglądał. Czułam się niepewnie w jego towarzystwie.
   Okazało się, że James to bliski przyjaciel One Direction. Mimo, że go widziałam kilka razy w szkole tanecznej, to nie zwracałam na niego szczególnej uwagi - tak jak moja przyjaciółka. Dopóki nie poznała go tutaj. Trzeba było przyznać, że był nawet przystojny. Duże niebieskie oczy, szatyn i do tego pełne usta.
Jessica miała słabość do szatynów. Znowu spojrzałam na Harrego, którzy aż mnie pożerał wzrokiem. Zarumieniłam się i od razu opuściłam głowę. Dlaczego on tak na mnie działa?
- Muszę do łazienki. - powiedziałam i szybko odeszłam, kierując swoje kroki w nieznanym kierunku. Gdzie toaleta się znajdywała to ja zielonego pojęcia nie miałam, ale liczyłam na to, że ją znajdę. Po około pięciu minutach poszukiwania weszłam do środka. Oparłam ręce o umywalkę i wzięłam kilka głębokich oddechów. Podniosłam głowę i spojrzałam na siebie w lustrze. Przyglądałam się swojej niepewnej minie, która świadczyła o tym, że nie byłam dokładnie pewna co mam ze sobą zrobić. Powinnam tam zostać i pokazać mu, że ja taka nie jestem. Że ja nie potrafię się nabrać na jego gierki, ale niestety za późno. Jak tchórz uciekłam od miejsca w którym powinnam się dobrze bawić. Lecz jest jeszcze szansa. Szybko umyłam swoje ręce, poprawiłam swoją sukienkę i wyszłam z łazienki kierując się w stronę stolika przy którym mam zamiar się dzisiaj świetnie bawić. Żyję tylko raz, więc powinnam korzystać z szansy, która jest mi dana.

  Gdy wróciłam do stolika, moja przyjaciółka głośno krzyknęła.
- WRÓCIŁAŚ! Myślałam, że uciekłaś, bo wiem jak bardzo nie lubisz imprez. - powiedziała, na co wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeniu.
- Nie lubisz imprez? - zapytał z ciekawością Liam, na co ja wzruszyłam tylko ramionami.
- Nie, że nie lubię. - wywróciłam oczami, pijąc drinka który podsunęła mi moja przyjaciółka, ale widząc pytający wzrok wszystkich obecnych, powiedziałam.
- Nie jestem zbytnio przyzwyczajona.
 Wszyscy kiwnęli głową, a ja zaczęłam coraz szybciej pić mojego drinka, który mi bardzo zasmakował. Zdecydowałam, że pójdę po drugiego, więc wstałam gdy usłyszałam głos Harrego.
- Poczekaj pójdę z tobą. - poczułam jak serce mi przyśpiesza.
 Ignorując jego odpowiedzieć, szybkim krokiem oddaliłam się podchodząc do baru, lecz czułam za sobą obecność zielonookiego. Zamówiłam zamówienie i siadając na krześle, czekałam na swoją kolej.
- I jak się bawisz? - spytał się piosenkarz patrząc na mnie uważnie. 

- Jakoś. Nie umiem się za bardzo bawić. - powiedziałam jakimś innym tonem, płacąc za kolejnego drinka, oraz wracając do stolika.
 - Jak to nie umiesz? - zamyślił się i nagle się cwanie uśmiechnął. - To ja tobie pokażę, jak to jest się bawić. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Co masz dokładniej na myśli? - spytałam się, widząc jak Harry się przybliża do mnie coraz bliżej. Spojrzałam wystraszona na resztę, ale oni byli zbyt zajęci sobą, aby cokolwiek zauważyć.
- Chodź. - pociągnął mnie za rękę, w stronę parkietu.
 Cóż. Pierwsza impreza od trzech lat.. nieźle się zaczyna.
                                                               ***




środa, 21 marca 2012

Rozdział 6 X

Ten rozdział mi nie wyszedł:S Nie podoba mi się, Przepraszam za słowa które się ciągle powtarzają za jakiekolwiek błędy i wgl za wszystko jeśli ten rozdział wam się nie spodoba. Niestety ostatnio bardzo się źle czuję  i to chyba przez komputer bo ciągle na nim siedzę, spędzając prawię cały dzień na nim , czytając, pisząc i tak dalej. Mam nieznośny ból głowy, przez którego się nie mogę skupić.  Następny nie wiem kiedy, ale postaram się go dodać bardzo szybko i miłego czytania:D
***


Przyglądałam się zespołowi którzy za dobrze nie wyglądał, ale widać, że się jakoś trzymali. Harry ciągle poprawiał swoje włosy, delikatnie nimi potrząsając. Nagle podniósł swoją głowę i z jakiejś przyczyny spojrzał prosto na mnie. Lekko się do niego uśmiechnęłam a on mi pomachał, poprawiając swoje włosy bardziej nachalnie. Delikatnie się zarumieniłam i jak najszybciej odwróciłam głowę. Straszny z niego flirciarz. Jeszcze z nim tak na poważnie nie rozmawiałam, ale ja niestety się znam na ludziach i już z wyrazu twarzy widać jaki on jest. Westchnęłam spoglądając na przyjaciółkę która się cały czas przyglądała Niallowi, który się wygłupiał z Liamem. Irlandczyk wskoczył blondynowi na plecy a ten zaskoczony zaczął z nim biegać w kółko i krzycząc, żeby ten z niego zszedł.
- Zabawni są. - powiedziała do mnie przyjaciółka, szeroko się uśmiechając.
Spojrzałam na resztę zespołu. Zayn - z zajebistą urodą, siedział sobie na schodkach grzebiąc cały czas w telefonie. Usta miał zacięte i wyglądał jakby się czymś martwił. Po chwili jednak humor mu się poprawił widząc jak Louis do niego podchodzi i zaczyna go rozmieszać, mówiąc coraz to zabawniejsze kawały.
-Coś taki markotny Zayn, hm? Czyżbyś zgubił swoje lusterko? - krzyknął z daleka Harrego, który dołączył do Nialla i Liama. Tym razem to Harry wskoczył blondynowi na plecy. Biedny Liam jak on z nimi wytrzymuje? Widać było, że on jest jednym z tych najmądrzejszych. Mimo, że słyszałam, że Louis to ten najstarszy to dla mnie nadal jest to szokiem. Sądziłam, że on ma z góra 17 lat. Przeliczyłam się - i to o bardzo dużo!
One Direction nie zwracali na nas szczególnej uwagi. Tancerze tak samo jakoś się nie przejmowali próbą, która miała się zacząć już ponad pół godziny temu.
- Ja chcę już tańczyć! - zaczęłam marudzić mojej przyjaciółce, która wywróciła oczami.
 Nagle ogromne drzwi do Hali się otworzyły a do sali wkroczył jakiś facet. Nawet trochę przystojny. Mimo, że miał najwyżej - 30 lat, to miał włosy ścięte na Justina Biebera a na sobie miał ciuchy z naprawdę drogiego sklepu. Wszystkie dziewczyny głęboko westchnęły. Może i był przystojny, ale 30 latek? Bez przesady.
 - Cj! - wykrzyknął Harry podchodząc do niego, przytulając się po męsku. - Ile to już? Dwa lata? X-factor to dopiero były czasy!
  Cj się lekko zaśmiał.
- Siema głąbie. - popchnął go lekko, witając się z resztą zespołu. Gdy się wreszcie od siebie odkleili, spojrzał na nas. Zaczął się przypatrywać każdej osobie bardzo dokładnie. Dziwnie się poczułam, ale nie oderwałam od niego wzroku gdy jego oczy zatrzymały się dokładnie na mojej twarzy.
- Gotowi na próbę? Wy niestety musicie ćwiczyć tak długo jak będziecie w pełni gotowi na występ. Chłopcy będą z wami chodzić na próbę przez pierwsze trzy dni, a później zaczną mieli własne próby, przed koncertem. Tylko ze śpiewania. - uśmiechnął się do nas widząc jak wszyscy dokładnie go słuchają. - Zespół i tak nie będzie tańczył, ale menadżer powiedział, że przyda im się trochę ruchu, a szczególnie naszemu żarłokowi Niallowi. - wszystkich wzrok przeniósł się na blondyna, który się słodko zarumienił.
- No co się tak na mnie patrzycie? To nie moja wina, że lubię jeść! - oburzył się zakładając ręce. Głośno się zaśmiałam, spoglądając na niego z rozbawieniem.
- No to chyba to tyle, teraz rozgrzewka i zaczynamy. - po słowach trenera poczułam jak rośnie mi adrenalina. Zaczęłam się rozgrzewać najlepiej jak potrafię. Ręce, stopy, nogi i tak dalej. To było coś co lubię, więc nie miałam problemu z dokładnym rozgrzewaniem się.

Nigdy nie sądziłam, że jedna próba może ci przywołać duży i szczery uśmiech na twarzy. Chłopcy cały czas się wygłupiali, a Cj tylko potakiwał głową nie wierząc, że jeszcze musi tutaj z nami zostać niecałe dwie godziny. Pierwsze dwie były trudne bo trzeba było się nauczyć wszystkich kroków, muzyka była puszczana co najmniej sto razy w ciągu jednej godziny. A to dzięki komu? Zespołowi, który nie wytrzymywał bez jednej godziny mówienia i skupiania się. Cały czas do siebie gadali. Loui z Harrym ciągle sobie mówili jakieś słodkie słówka, Liam ciągle się wygłupiał z Harrym a Zayn... no właśnie. Ten to ciągle się przeglądał w lusterku i ciągle jakieś słodkie wyrazy twarzy do siebie robił. Pokręciłam głowę widząc ich w jakieś fazie. Fazie która była bardzo szalona.
- Przerwa! - ogłosił Cj, a ja szczęśliwa podbiegłam do mojej przyjaciółki. - głodna jestem - uwiesiłam się jej na ramieniu, a on spojrzała na mnie z czułością.
- To idź sobie coś zamówić. - zaśmiała się.
- TO TUTAJ JEST JAKIŚ BAR?! - krzyknęłam głośno, na co Niall spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Bar? Jaki bar? - podekscytowany do mnie podszedł.
- W tamtą stronę- wskazała Jess, na co szczęśliwa pobiegłam w tamtym kierunku, a za mną Niall.
Kurczak, kebab, hamburgery, owoce, warzywa, czekolada. Tyle wyborów a ja patrzałam na jedzenie jak zahipnotyzowana.
- Jestem w niebie. - szepnął do mnie Niall, mając taką samą minę jak ja, na co ja spojrzałam na niego z rozbawieniem.
Po około dwóch minuta, dołączyła do nas reszta idąc powolnym krokiem. Wszyscy spojrzeli na nas zaskoczeni widząc co mamy na talerzach. Ja nałożyłam sobie jednego hamburgera, do tego kilka marchewek oraz jabłko. Spojrzałam na talerz Nialla który sobie nałożył hamburgera, kebaba i do tego dwa jabłka. Aż sama się zdziwiłam. Przepraszam bardzo, ale gdzie on to mieści?
- Dobrali się. - mruknął Cj patrząc na nas z obrzydzeniem . - Ciebie to nie znam. - kiwnął głową na mnie. - Ale co do Nialla, to niech już teraz zacznie się martwić o swoje zdrowie. - wziął jedno jabłko, kiwnął na nas głową i odszedł grzebiąc w telefonie.
Machnęłam tylko ręką siadając przy stoliku obok mojej przyjaciółki która rozmawiała z kimś przez telefon.
Wyglądała na zdenerwowaną. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Ale to nie moja wina! Przecież mu pomagałam! Nie obchodzi mnie to! Sam powinien się martwić o swoje oceny! Ja jestem spokojna!! Okej, pa. - rozłączyła się chowając swoją twarz w dłonie. Głęboko westchnęła.
-Podobno mój młodszy brat dostał wezwanie do szkoły, że się słabo uczy i nie odrabia zadań domowych. Ale przecież odrabiał! Pomagałam mu. A teraz moja kochana mamusia ma do mnie pretensje, że nie umiem się nawet zająć swoim młodszym bratem gdy oni ciężko pracują na nasze utrzymanie.
 Wytrzeszczyłam oczy.
- Nigdy nie przepadałam za twoim bratem. - skrzywiłam się. - Jutro zadzwoń do mamy jak będziesz miała czas i z nią to wyjaśnij. - położyłam jej rękę na ramieniu, a ona się lekko do mnie uśmiechnęła.
- I tak zrobię.
- Good girl. - skomentowałam, zatapiając swoje zęby w hamburgerze.
- Chcesz być tancerką a tyle jesz- pokręciła głową, na co ja się za zakrztusiłam.
- Doskonale wiesz, że jak jem to mi to nie idzie w biodra ale w moją cerę, a dokładniej pryszcze, a o to się nie muszę martwić bo mam na to specjalny preparat. - odparłam zadowolona z swojej odpowiedzi.
 Nagle do naszego stolika podbiegł Loui.
- Marchewki się skończyły. - odparł smutnym głosem. - i widziałem jak brałaś kilka, więc pomyślałem.. - spojrzał na mój talerz, a po chwili zaczęły mu się oczy błyszczeć.
- Masz- podałam mu jedną, na co szczęśliwy mnie do siebie mocno przytulił, a ja zaskoczona tylko na niego spojrzałam. Niecodziennie przytulają się do ciebie chłopcy. A do tego sławni chłopcy.
- Eee, nie ma za co? - wzruszyłam ramionami i dokończyłam swoje jedzenie.
- Koniec przerwy! - krzyknął Cj na co wszyscy pokierowali swoje kroki w stronę Hali.

niedziela, 18 marca 2012

Rozdział 5 X

  Teraz to naprawdę miałam zły humor. Nie dość, że przyjaciółka mnie zostawiła to jeszcze jakiś debil mnie przewrócił. Gdyby mnie przewrócił i nic by się nie stało i bym nie poczuła bólu to bym nie była taka wkurzona, ale gdy od razu poczułam ból w plecach wiedziałam, że takie coś może mi uniemożliwić chodzenie na próby oraz zatańczenie na koncercie, więc teraz muszę być o wiele bardziej uważna.
  Odgarnęłam włosy które właśnie mi upadły na twarz, pokierowałam swoje kroki do hotelu. Spacer mi nie wyszedł więc może wrócę i przesłucham sobie płytę tych całych One Direction. Jakoś mi się nie spieszyło bo wieczór nie był za chłodny, jakoś tak  nagle mi się cieplej zrobiło, ale z jakiego powodu to nie mam pojęcia. Cały czas po głowie chodził mi ten chłopak, który mnie przewrócił. Może i go nie znałam, ale skądś mi się wyznawał znajomy. Błyszczące oczy w ciemności, oraz te loczki. Kto wie, może go w przyszłości jeszcze spotkam? Ale chociaż mam nadzieję, że tym razem to spotkanie będzie o wiele przyjemniejsze.
 Wchodząc na hotelu zobaczyłam moją przyjaciółkę z Jamesem. Spojrzałam na nią z wyrzutem i szybko ją ominęłam wchodząc do windy. Może i się głupio zachowywałam, ale nie na tym polega przyjaźń. Powinna mnie szybciej uprzedzić, napisać chociaż głupiego sms-a. Gdyby nie pani przy recepcji to bym w ogóle nie wiedziała, że Jess mnie zostawiła  na pastwę losu.
  Już prawie winda zaczęła się zamykać gdy nagle wskoczył do niej jakiś chłopak w kapturze. Nacisnął przycisk na szóste piętro i nawet na mnie nie patrząc oparł się barierkę i głęboko oddychał jakby dopiero skończył przebiec maraton. W normalnych okolicznościach bym nawet nie zwróciła na niego uwagi, ale loczki, kaptur i do tego dopiero co biegł, zwróciło moją uwagę.
-Hey!- szturchnęłam go o ramię,a  on zaskoczony podniósł na mnie swój wzrok, co spowodowało, że kaptur delikatnie opadł.
I wtedy zaniemówiłam. Tuż dwa centymetry ode mnie stał samy Harry Styles, a ja głupia miałam otwartą buzię i zaskoczona miałam szeroko otwarte oczy.
- Znamy się? - przełknął ślinę i zmarszczył brwi jakby się nad czymś zastanawiał. - Ah, pewnie chcesz autograf. - walnął się w czoło i zaczął wyjmować swoje zdjęcie z kieszeni z  tyłu spodni, oraz pewnie szukając długopisu.
- Nie, nie, nie. - dotknęłam jego ręki, aby uniemożliwić  mu dostęp do swojej kieszeni. - nie jestem waszą fanką- uśmiechnęłam się  nieśmiało, a on jeszcze bardziej spojrzał na mnie zaskoczony. - to ty na mnie wpadłeś jakieś dziesięć minut temu! - podniosłam głos i cofnęłam się o krok do tyłu oraz spuszczając wzrok.
- Tak wiem, wiem. - Harry się trochę rozluźnił, spoglądając na mnie z przeproszeniem. - Jak plecy? Wymasować może? - zaśmiał się cicho, ale widząc mój wzrok od razu spoważniał. - Tak, wiem, ale to nie była moja wina! Gdybyś wyszła na spacer i by sto fanek za tobą biegło to też byś się wystraszyła i uciekała potrącając po drodze ludzi!
- Ah, przepraszam, że na ciebie tak naskoczyłam, ale gdyby mi się coś stało to bym nie mogła już wystąpić na waszym koncercie.- szepnęłam cicho, bo byłam z natury naprawdę nieśmiała i to jeszcze przy chłopcach który są bardzo przystojni i używają zajebistych perfumów.
- Ah, jesteś z jedną tancerek! - zrozumiał mówiąc z tą jego chrypką a ja poczułam jak serce mi przyśpiesza.
Meggie, co się z tobą dzieję! Znam go dopiero od ponad pięciu minut, a już czuję coś.. dziwnego.. nie umiem określić dokładnie czego.
Westchnęłam cicho, uśmiechając się do niego nieśmiało. Winda się otworzyła na moim piętrze.
- Um, do zobaczenia jutro na próbie. - puścił do mnie oczko, a ja jak najprędzej wyszłam z windy obracając się jeszcze na chwilkę, ale akurat drzwi się zamknęły, a ja jak najprędzej weszłam do swojego pokoju.
 Szybko podeszłam do mojej szafki w której chowałam rzeczy jak kosmetyczka, płyty, słuchawki i różne rzeczy tego typu. Wyjęłam płytę Up All Night i zaczęłam ją uważnie słuchać. Każda piosenka po każdej. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w zupełnie inny świat. Miałam oczy zamknięte więc Jess która własnie weszła do pokoju wraz z Laurą sądziły, że śpię.
- Jak myślisz będzie na mnie zła? - spytała się zdenerwowana Jess Laury.
 Westchnęłam cicho i otworzyłam oczy patrząc w oczy zaskoczonej Jess.
- Tak. -warknęłam cicho.
- Słuchaj. Wiem, zawaliłam sprawę, mieliśmy wyjść, zwiedzić miasto, ale  James do mnie podszedł od razu mi się spodobał. Mimo, że dopiero teraz ze sobą rozmawiamy, to czuję jakbym go znała całe moje życie. Wiem dziwne uczucie i pewnie pomyślisz, że jestem wariatką i takie tam sprawy, ale on jest naprawdę wspaniały i naprawdę bardzo przepraszam i następnym razem postaram się nie zawalić, ale szybciej ciebie poinformować. - powiedziała to wszystko w prawie trzydzieści sekund co było dla mnie dużym zaskoczeniem.  Spojrzałam na nią. Maślane oczka.
- Oj, nie umiem się na ciebie dłużej gniewać. - uśmiechnęłam się do niej szeroko, a ona rzuciła mi się na szyję, ściskając bardzo bardzo. Laura się głośno zaśmiała i zaczęła ściskać nas obie.
   Po około pół godziny Laura malowała sobie paznokcie od nóg, a Jess się kąpała. Ja za to zaczęłam czytać tytuły każdej piosenki One Direction. Muszę przyznać, że do moich ulubionych należy What Makes You Beautiful, Moments oraz Stand Up. Coś mi się wydaję, że powoli staję się jedną z ich fanek, bo jak słyszę ich głosy, a specjalnie Nialla oraz Harrego, czuję jakby wszystkie problemy które dręczą mnie od środka, rozmywają się pod wpływem melodii ich piosenek, oraz głosów, które naprawdę cudownie brzmią. Nigdy nie czułam takiego uczucia, ale może już jest na to czas aby poczuć? Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam szukać pidżamy aby pójść się wykąpać, akurat gdy Jess wyszła z łazienki.
 
  Zawsze sobie wyobrażałam, że będą mnie budzić pierwsze promienie słońca rażąc mnie w oczy, ale tym razem było inaczej. Budzik. Najgorsze zło jakie może istnieć na całym wszechświecie. Jęknęłam cicho otwierając oczy. Na początku nie wiedziałam gdzie się znajduję, ale po chwili wszystkie obrazy z kilku dni zaczęły mi powoli przypominać.. Spoglądając na godzinę - 5:10 zerwałam się z łóżka, budząc przy tym Laurę i Jess.
- Wstawać, wstawać, dzisiaj pierwsza PRÓBA! - wykrzyknęłam uśmiechając się szeroko biorąc po drodze czarne dresy, zwykłą bluzę oraz bieliznę.
 Byłam tak podekscytowana ubierając się, że prawie się poślizgnęłam o moją bluzę, którą rzuciłam na ziemię. Ubrałam się w ponad minutę, co było moim rekordem - aż sama się zdziwiłam, ale czego się nie robi dla tańca? Robienie makijażu zajęło mi trochę więcej czasu, więc wyszłam z łazienki około 5:20. Wchodząc do pokoju byłam bardzo zdziwiona widokiem dziewczyn które były już świeżo ubrane do wyjścia. Nawet makijaż już miały na sobie, co było  wielkim zdziwieniem.
- J-jak wy to zrobiliście? - zająknęłam się.
- Haha, mówiłam, że będzie się na nas patrzeć jak na kosmitów. - Laura się głośno zaśmiała, wstając z łóżka oraz kładąc mi rękę na ramieniu. - Ma się swoje sposoby. - puściła mi oczko i wyszła z pokoju.
  Spojrzałam pytającym wzrokiem na Jess a ona tylko wzruszyła ramionami.
- Dziwna jest. - zaśmiała się i wzięła mnie pod ramię wychodząc z pokoju.
  Na samym dole wszyscy byli już gotowi czekając na nasze gwiazdki. Po chwili wszyscy zobaczyliśmy jak z  windy wychodzi ich menadżer - Paul.
- Chłopcy dopiero co wstali. - powiedział bardzo głośno, aby wszyscy go usłyszeli. - Jak zawsze, więc u nich to niestety normalne. - westchnął cicho. - wy już możecie jechać aby zapoznać się z waszymi instruktorami, a chłopcy do was dojadą niedługo.
 Po jego słowach wszyscy udali się do wyjścia aby wsiąść do dużego autobusu.
- Niedobrze mi. - szepnęła do mnie przyjaciółka zakrywając sobie usta, oraz łapiąc się za głowę.
- Ze stresu. - uśmiechnęłam się do niej szeroko, oraz śmiejąc się cicho.
- Ale to nie jest zabawne! - podniosła głos, spoglądając na mnie z powagą. - Jedziemy dopiero dziesięć minut, ale ja się boję! Może i na próbach mi wszystko wyjdzie, a co jak pomylę kroki na koncercie? Ja się boję- zrobiła smutną minę i zestresowana złapała się za brzuch.
- Hej, słuchaj. To ty pierwsza mnie namawiałaś, aby zapisać się do tego konkursu i razem damy radę! Jesteśmy w końcu przyjaciółkami co nie? - uśmiechnęłam się do niej, klepiąc ją po ramieniu. - Wszystko wyjdzie w porządku. To jest to co lubimy, więc nie będzie z tym problemu.
- Masz rację. - uspokoiła się.
Po około dziesięciu minutach dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy byli bardzo podekscytowani gdy weszliśmy na Halę, na której miał się odbyć koncert i menadżer One Direction zdecydował, że tutaj będą również próby.
- Jejciu, jak tutaj pięknie! - pisnęła Laura podchodząc do nas, na co ja przytaknęłam głową.
- Jak z raju!- wykrzyknęłam głośno, podskakując.
   Nagle duże drzwi od Hali się otworzyły a wszyscy się odwrócili spoglądając zaciekawieni. Piątka chłopców weszła do środka uśmiechając się szeroko.
- To jak gotowi na próbę? - spytał się Louis z błyskiem w oku.
 ***
Woooo! I jak rozdział? Mam nadzieję, że się wam spodobał:D Jeśli przeczytałaś to pozostawisz po sobie ślad? To bardzo dla mnie ważne!:D  Z góry przepraszam za błędy i jak obiecałam rozdział pojawił się dzisiaj w niedzielę:-) Następny pojawi się we wtorek.<3



czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 4 X

Wchodząc do sali w której mieliśmy prawdopodobnie spotkanie, byłam w wielkim szoku. Może i nie tak wielkim, ale zdziwił mnie urok tego miejsca. Wszystko wyglądało bardzo bogato, ale również prosto i stylowo. Można w sumie było określić, że wszystko przypominało scenę z teatru. Na samym przodzie stała scena, na której znajdowała się piątka chłopców. Od razu mogłam się domyślić, że to zespół, z którym mieliśmy jechać w trasę.
  Cała piątka widząc nas od razu się ożywiła, przyglądając się nam wszystkim w skupieniu. Nie powiem, ale byłam zdenerwowana. W sumie się sama sobie nie dziwię, jak i również zespołowi - byliśmy spóźnieni. Grzecznie usiedliśmy na miejsca.
-Są jeszcze śliczniejsi niż na zdjęciu. - szepnęła do mnie przyjaciółka, która wyglądała na strasznie podekscytowaną. Jeśli mam być szczera, to jedyne emocje jakie czułam to zdenerwowanie. Czułam może podekscytowanie, ale tylko ze względu na to, że nie mogłam się doczekać prób. Lecz nie byłam pewna czym się denerwowałam. Może dlatego, że przede mną na scenie stała piątka sławnych ludzi? Na pewno ich fanki chcieliby być na moim miejscu. Westchnęłam cicho, spoglądając przyglądając się piątce chłopców.
-Witamy.- odezwał się chłopak z bluzką w paski, oraz w spodniach z szelkami. Nie powiem, ale zdziwił mnie trochę jego styl ubierania się, ale jak wiadomo książki nie ocenia się po okładce. - Lepiej żebyśmy się przedstawili najpierw, to lepiej się poznamy. - uśmiechnął się uroczo. - Nazywam się Louis Tomlinson.
- Ja jestem Harry. - uśmiechnął się szeroko chłopak w kręconych włosach. Spojrzałam na niego z dziwnym wyrazem twarzy.. Nie powiem, ale ładniutki jest.
- Jestem Liam.- powiedział chłopak w krótkich brązowych włosach.
- Niall. - kontynuował blondyn z jakimś innym akcentem.
- A ja jestem Zayn. - na koniec przedstawił się czarnowłosy chłopak z niesamowicie piękną urodą.
- Jako, że jedziecie z nami w trasę, musimy ustalić pewne sprawy i powiadomić was o sprawach, o których powinniście wiedzieć, oraz które mogą się wam przydać. - zaczął Liam, który się do nas uśmiechnął. - Miał to za nas zrobić Menadżer, ale postanowił, że lepiej by było, żebyście nas łatwiej zapoznali. - wszyscy na jego słowa przytaknęli głową.
- Po pierwsze.- kontynuował widząc naszą reakcję i się do nas uśmiechnął ponownie. Co oni tak się ciągle uśmiechają?! -  Trasę koncertową zaczynamy dopiero za tydzień, ale zaczynamy trenować już jutro, przed koncertem który się odbędzie za dwa dni.
  Po jego słowach wytrzeszczyłam oczy. 2 dni? Poczułam jak przypływa mi się straszna adrenalina. Zaczęłam się wiercić na krześle. Przyjaciółka widząc mnie, skarciła mnie delikatnie wzrokiem. Wzruszyłam tylko ramionami, kierując znowu swój wzrok na zespół.
- Po drugie. - powiedział Harry na co poczułam jak w moim brzuchu coś się przewraca. Ten chłopak miał coś w sobie.. czego nie umiałam wytłumaczyć. - Każdą próbę zaczynamy o szóstej rano, tak, tak niestety mi też się to nie podoba, ale tak ustalił nasz kochany menadżer, więc wiecie.. - westchnął głęboko Harry widząc nasze miny, na co głośno się zaśmialiśmy. - Niestety to nie zależy od nas.
- Na pewno jesteście strasznie podekscytowani jak my. - uśmiechnął się do nas blondyn z jego uroczym akcentem. Zaczęłam się zastanawiać skąd on może pochodzić..
- Jess- zagadnęłam po cichu przyjaciółkę, która jak w zaczarowaniu patrzała na Nialla.
- Tak? - spytała się nawet nie patrząc w moją stronę, tylko skupiając swój wzrok na scenie.
- Tak właściwie skąd Niall pochodzi? - spytałam się niewinnym głosem, na co przyjaciółka spojrzała na mnie zaciekawiona. - A co podoba ci się? - poruszyła brwiami z szerokim uśmiechem, na co ja westchnęłam głęboko.
- Tak, oczywiście. Widzę chłopaka pierwszy raz na oczy i się zakochałam od pierwszego wejrzenia. 0 wywróciłam oczami, na co przyjaciółka zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Żartowałam. Pochodzi z Irlandii. - odparła kierując swój wzrok na Zayna, który coś mówił, więc poszłam za jej śladami.
- No to tyle, co mamy wam do powiedzenia. Jeśli macie jakieś pytania, to dawajcie śmiało. - zagryzł wargę, na co Jess westchnęła.
 Czy aby z nią wszystko jest w porządku? Ona ma obsesję na ich punkcie. Ja tylko słyszałam ich jedną piosenkę i uważam, że jest nawet fajna. Dzisiaj muszę przesłuchać resztę ich albumu, którego zakupiłam dzisiaj rano. Spojrzałam na wszystkich tancerzy, którzy kiwnęli przecząco głowo. Szczerze to nie wiedziałam gdzie teraz iść.
- Ah przy wyjściu sa imiona z nazwiskami oraz klucze do pokoju w którym się znajdujecie. - odparł szybko Louis, widząc nasze miny.
  Odetchnęłam i pokierowałam swoje kroki za przyjaciółką, która podekscytowana ciągle się za siebie obracała, spoglądając na zespół. Po co, skoro jutro ich zobaczy z jeszcze bliższej odległości?
- Jesteśmy razem w POKOJU! - rzuciła się na mnie, na co się głośno zaśmiałam.
- Uspokój się. Chyba widok twoich idoli za bardzo ci zaszkodził. - poklepałam ją po plecach, biorąc od niej kluczyk oraz kierując się do windy która była tuż przy samym wyjściu ze sali.
 
- Wow. - wymsknęło mi się, wchodząc do pokoju w którym miałam się znajdować. Trzy łóżka, ogromne łóżka, i wszystko było umeblowane bardzo nowocześnie. Rzuciłam się na jedno łóżko tuż przy oknie, krzycząc głośno.
- ZAJĘTE!- zaśmiałam się szeroko widząc przyjaciółkę w progu z otwartą buzią.
- Zamknij twoją śliczną buźkę, albo ci mucha wleci. - spojrzała na mnie, mrużąc oczy. - zabawne, naprawdę zabawne, że aż boki zrywać. - westchnęła.
- To jest aż nierealne, aby mogło być prawdziwe. - szepnęłam cicho, spoglądając na nią poważnym wzrokiem. - nigdy nie sądziłam, że marzenia mogą się spełnić tak szybko. Nagle moje życie obróciło się do góry nogami. - poczułam jak do moich oczów napływają łzy.
- Zgadzam się z tobą.- podeszła do mnie przyjaciółka, siadając obok mnie na łóżku.- trzeba zacząć spełniać marzenia. - wykrzyknęła głośno, na co się głośno zaśmiałam.
- Może trochę ciszej?
- Tak, wiem, wiem. Ale trudno się powstrzymać! Jutro zobaczę wszystkich członków One Direction z bliska! Jak tu się nie cieszyć? I jeszcze mają swoje pokoju mają piętro wyżej, tuż nad nami! - powiedziała bardzo szybko podekscytowana.
- To idź do ich w nocy i zapukaj do ich pokoju. - odpowiedziałam jej sarkastycznie.
- Grasz tak jak byś ich naprawdę nie lubiła. - szepnęła cicho, siadając obok łóżka naprzeciwko mnie.
- To nie tak. - westchnęłam głęboko. - ja ich po prostu nie ZNAM.  I doskonale wiesz, że po tym co się stało, nie mam zaufania dla ludzi. Chcę się cieszyć chwilą. Nie martw się, na pewno jutro jak się wszyscy się zapoznają ze sobą to może znajdziemy sobie nowych przyjaciół, z którymi będziemy mieli mnóstwo wspomnień, zdjęć, zabaw i śmiechu? - uśmiechnęłam się do niej szeroko, delikatnie podchodząc do niej i siadając obok niej.
- I żeby być szczera, to  jestem strasznie podekscytowana na jutrzejszy dzień. - poczochrałam jej włosy.
- Ej no- warknęła cicho, na co uśmiechnęłam się do niej uroczo, pokazując jej swoje dołeczki, które uwielbiała.
- Masz dzisiaj bardzo zmienny nastrój. - spojrzała na mnie dziwnie. - No, ale masz rację. - przytuliła się do mnie.
- Jestem z wami pokoju! - powiedziała wesoło Laura, która dopiero co weszła targając swoje bagaże. Była śliczna. Krótkie brązowe włosy, śliczne duże niebieskie oczy, oraz była bardzo szczupła.
Spojrzałam na Jess uśmiechając sie do siebie, oraz skierowaliśmy swój wzrok na Laurę.
- Witaammyyy! - rzuciliśmy się na nią zrzucając ją na ziemię, na co zaśmiała się bardzo głośno.


  Nie wierzę, moja przyjaciółka własnie mnie zostawiła. Pół godziny temu wyszliśmy na spacer, ale że zapomniałam telefonu poszłam się cofnąć, a przyjaciółka oznajmiła, że na mnie POCZEKA. I co zrobiła? Zostawiła mnie samą, bo gdy wróciłam jej już nie było, a kobieta przy recepcji oznajmiła, że Jess wyszła z jakimś chłopakiem. I proszę bardzo, ale gdzie tu szczera przyjaźń? Wkurzona tupnęłam noga. Nie wiedziałam co miałam zrobić. Sama w pokoju się zanudzę, ale co miałam zrobić? Wrócić i dalej się nad sobą użalać.
  Wzruszyłam ramionami i poszłam przed siebie, urządzając sobie spacer. Wyjęłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki, siadając na ławce. Rozłożyłam się na ławce, rozmyślając głęboko nad swoim życiem. W mojej głowie było bardzo duży myśli i o dziwo- bardzo szczęśliwe myśli.
  Poczułam wibrację i spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
' przepraszam, przepraszam, ale wyszłam na spacer z jamesem, później ci wytłumaczę.. xoxo '
Zacisnęłam zęby. To nie miało znaczenia. Cieszyłam się, że spotyka się z kimś, ale jak mogła mnie zostawić?   Wstałam powoli z ławki i ruszyłam przed siebie, nie zważając na ludzi, których potrącałam. Teraz jakoś szczególnie mnie to nie obchodziło. Chciałam być w Hotelu w którym jest cieplutko i żałuję, że wyszłam na ten spacer bo właśnie zaczęłam zamarzać. Zaczęłam przyśpieszać, gdy nagle obok mnie przebiegł jakiś chłopak przewracając mnie tym samym na ziemie.
- Co robisz palancie! - wrzasnęłam, czując ból w okolicy pleców. Syknęłam cicho, zamykając oczy z bólu.
- Przepraszam.
Otworzyłam szeroko oczy, patrząc na chłopaka z niedowierzaniem, który właśnie szybko do mnie podbiegł. Teraz akurat nie obchodziło mnie, że jest ciemno i nic nie widzę. teraz byłam strasznie wkurzona i cierpiałam z bólu.
- Odbiło ci? Biegać? Jeszcze po ciemku?! - wrzasnęłam podnosząc się, oraz pocierając plecy.
- Wszystko okej? Zaraz ci wytłumaczę, ale poczekaj, poczekaj.. czy my się gdzieś nie widzieliśmy?
- W twoich snach. - odparłam odchodząc szybko, widząc jak jeszcze przez moment rzuciły mi się w oczy kręcone włosy.

***
Nie wiem, czemu ale jakoś nie podoba mi się ten rozdział:S Czuję, że czegoś tutaj brakuję.. Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw po sobie ślad? Bo chcę wiedzieć czy moje opowiadania ma w ogóle sens. Dziękuje bardzo i do następnego rozdziału, który pojawi się prawdopodobnie w niedzielę!:'D

wtorek, 13 marca 2012

Rozdział 3 X



Poczułam podekscytowanie, ale również strach, który mnie bardzo szybko ogarnął po tym jak do sali weszła piątka ludzi ubranych w garnitury. Trzy kobiety i dwóch meżczyzn ogarnęło wzrokiem naszą ogromną salę. Cisza. Wszyscy nagle ucichli przyglądając się jurorom którzy weszli na środek sali przemawiając.
- Witam. Nazywam się Daniel Desanttes, będę dzisiaj z Emilią Rolle i Carolem Peraltem - wskazał na stojących obok ludzi - kobietę i mężczyznę - eliminował kolejno uczestników. Dziesiątka najlepszych zostanie. Nie chcę dłużej przemawiać, po prostu - DAJCIE Z SIEBIE WSZYSTKO.
Po slowach Daniela poczułam jak miękną mi kolana. Spojrzałam na wystraszone twarze uczestników. Byli tak samo zdenerwowani jak ja.  Zdenerwowana pokierowałam się na środek, zresztą tak jak reszta uczestników. Wystraszonym wzrokiem spojrzałam na swoją przyjaciółkę która podniosła do mnie kciuk do góry. Od razu poczułam się lepiej. Wzięłam głęboki oddech. Zaczęło się.
  Wszyscy stoją na swoich miejscach i nagle muzyka powoli zaczyna grać. Pierwsze melodie, pierwsze kroki. Na początku powoli.. później coraz szybciej. Nagle całe zestresowanie zniknęło. Czułam się jakbym latała. Kroki przychodziły mi z taka łatwością jak nigdy wcześniej. Uśmiechnęłam się szeroko do jurorów gdy usłyszałam końcowe słowa piosenki. Gdy piosenka się skończyła, wszyscy stanęli. Byli spoceni. Niektórzy dumni z siebie a niektórzy .. po prostu pewnie nie wierzyli w siebie. A do tańca jest potrzebna odwaga, którą możemy wykorzystywać codziennie, na zajęciach jak i nawet przed ekranem.
   Jurorzy się do nas uśmiechnęli.
- Dobra robota. Teraz wyjdziemy na chwilę, aby przedyskutować o wygranych i wrócimy za dziesięć minut.
  Serce waliło jak oszalałe. Najgorsza chwila, a raczej decydująca o dalszych losach mojego życia właśnie nastąpiła. W ukryciu trzymałam kciuki. Uśmiechnęłam się do mojej przyjaciółki ktora była tak samo zdenerwowana jak i ja. Dziesięc minut minęło bardzo szybko. Dla mnie to trwało jak minutę. Drzwi się otworzyły, a do sali weszli jurorzy.
- Witam ponownie. - uśmiechnął się Daniel. - już się zdecydowaliśmy. Niech teraz każdy ustawi się na swoich miejscach, jak zaczynali tańczyć. - jak powiedział tak zrobiliśmy.
 - Teraz będziemy wyczytywać imiona i nazwiska osób. Jeśli wygrałeś to siadasz na tamtych krzesłach - uśmiechnęła się ciepło Emily, wskazując palcem.  
- James White - pierwsze imię oraz pierwsza szczęśliwa osoba.
 James podskoczył wysoko do góry i uradowany usiadł na krześle.
- Laura Black, Seamus Murs - kontynuował Carol.
- Jess Brown. - dodał Daniel.
 Moja przyjaciółka zrobiła wielkie oczy, i uradowana usiadła na krzesełku, nie wierząc.
- Dan Walden, Amy Ross, Caitlin Fraizz, Lauren Taylor.. - carol wyczytywała kolejnych zwycięstwów. Jeszcze jedna osoba.
 - I ... Meggie Sewell. - po słowach Daniela nie mogłam uwierzyć. Poczułam jak moje oczy robią się wielkości piłki pinpongowej. Zatkało mnie. Poczułam się jakby to był żart, ale wiedziałam, że tak nie jest. Szczęśliwa rzuciłam się w ramiona mojej przyjaciółki, która aż się popłakała ze szczęścia.




Nigdy nie byłam w życiu taka szczęśliwa jak dzisiaj. Wszystkie zmartwienia odpłynęły a ich miejsce zastąpiła wspaniała wiadomość która mnie ucieszyła pierwszy raz od dwóch lub nawet i trzech lat.
Jess była wniebowzięta, z resztą jak ja. Przez całą drogę do domu rozmawiałyśmy o tym co nam się może przydarzyć. Sława, pieniądza, rozpoznawalność na ulicy zwykłego miasteczka i przede wszystkim satysfakcja z wykonywanej czynności. Niby wszystko cacy, ale jednak musiał być jakiś haczyk tej całej "sławy"... Jak wiadomo, brak prywatności, nieustające nieprawidłowe informacje na temat twojego życia - niemiło. Ale wolałam o tym nie myśleć, żeby sobie tego wszystkiego nie obrzydzić, problemy odstawiam na później. Żegnając się z Jess w uświadomiłam sobie, że zaraz będę musiała oświadczyć mamie i Joshowi, że właśnie "wygrałam"? Nie... Zasłużyłam sobie - tak! To najodpowiedniejsze słowo. Zasłużyłam sobie na wyruszenie w trasę koncertową z One Direction. Powolnym krokiem zmierzałam ku drzwiom i sunęłam w zamyśleniu ręką o chropowate ściany mieszkania. Nacisnęłam na klamkę. Serce waliło jak oszalałe. Weszłam do środka, zdjęłam buty i obróciłam się na pięcie w stronę kuchni, gdzie przesiadywała mama czytająca gazetę, i Josh piszący SMSy. Nie przypuszczałam, że oznajmienie tak wspaniałej wiadomości potrafi być trudne. Wtedy była najodpowiedniejsza chwila.
- Mamo... - zaczęłam zacinając się.
- Tak, kochanie? - odparła odrywając wzrok od mieszających się jakby liter na czarno-białym papierze. Miałam chwilę żeby jeszcze raz wszystko przemyśleć i odpowiednio dobrać słowa.
- Dobrze... Nie będę owijać w bawełnę, powiem tak - JADĘ W TRASĘ Z ONE DIRECTION! - wybuchnęłam płaczem i rzuciłam się mamie na szyję. Za dużo pozytywnych emocji na raz...
- Co? - spojrzała na mnie z zaskoczeniem jak i mój brat. . - One direction? Kiedy jedziesz?
- Jutro! Jejciu nie wiesz jaka jestem szczęśliwa. - podskoczyłam szczęśliwa czując jak do moich oczu napływają kolejne łzy.
- Spokojnie, siadaj. - podała mi mama chustęczke i wskazała na miejsce obok siebie.
- Więc tak. - zaczęłam. - dzisiaj był konkurs i byłam jedną z dziesiątek która wygrała! Jak również i Jess!
- To wspaniale! A  na kiedy jedziesz? - spytała się mnie popijając kawe.
- No na.. - zawachałam sie. - cztery miesiące.. - opuściłam głowę.
- CZTERY MIESIĄCE?! - powtórzyła. - Dasz sobie radę?  Nie za młoda jesteś? To kawał czasu wię..
- Mamo! Nie mam pięciu lat. - jęknęłam wstawając, podchodząc do lodówki, wyciągając mleko i nalewając je do szklanki.
- Może i nie pięć, ale mama ma rację. To poważna decyzja. - powiedział mój brat, obserwując mnie uważnie.
- Wygrałam konkurs! Spełniam swoje marzenia, to jest moja decyzja! I na pewno nie będę jej żałować przez lata! - krzyknęłam, siadając wkurzona na krześle.
- To nie tak, słonko... - położyła rękę na mojej głowie i zaczęła wkładać palce pomiędzy kosmyki i automatycznie rozdzielając je.
- To o co chodzi? W czym problem? - zaczęłam się pokazywać rogi.
- Zrozum... - usiadła na krzesło obok i trzymała rękę na mojej. - jesteś moją jedyną córką, kocham Cię nad życie i uchyliłabym Ci nieba, gdybym tylko mogła. - kontynuowała. - Nie chcę, aby przytrafiło Ci się coś złego, co mogłoby wpłynąć źle na twoją psychikę. Uwierz, ludzie bywają głupi, świat się zmienia. Nie możesz przewidzieć co chcą zrobić. Czy chcą Ci dobrze, czy też źle... Każdy ma tą drugą twarz. Niby chcą Ci pomóc, ale w rzeczywistości knują coś przeciwko tobie, tylko po to, aby Ci nie wyszło, nie chcą po prostu czuć się gorsi. Skąd masz mieć pewność, że t... -
-Nie, nie, nie! - krzyknęłam, szarpiąc się za włosy. - Proszę Cię, nie wmawiaj mi tutaj jaki to świat jest zły. To właśnie Ty, Ty i tylko Ty źle wpływasz na moją psychikę! To Ty należysz do tych ludzi których wymieniłaś! To, że Ci się w życiu nie ułożyło, nie oznacza, że w moim przypadku też tak musi być! Uchyliłabyś mi nieba? Tak? To dlaczego po prostu nie potrafisz powiedzieć "Jedź, spełniaj swoje marzenia, nie mam temu nic przeciwko"? Tak Ci trudno to wykrztusić? Zawsze, ale to zawsze musisz mieć jakieś "ale"! Nie oczekuję już od Ciebie żadnego wsparcia, ale chociaż daj mi wybrać. To takie skomplikowane? Nigdy nie interesowało Cię co robię, zawsze myślałaś tylko o sobie. Nagle obudziła się w Tobie kochana mamusia? Oj nie, na to już za późno. Miałaś czas, za 2 dni dokładnie 18 lat. Już pojutrze będę pełnoletnia, co oznacza, że nic nie możesz mi zakazać. Nie mam zamiaru dłużej tego wszystkiego znosić. Bezwzględnie na twoje zdanie - WYJEŻDŻAM w tą trasę. Teraz możesz winić tylko samą siebie. - powiedziałam prawie, że jednym tchem, po czym szybkim ruchem ręki sięgnęłam po torbę i wybiegłam zalewając się łzami. Co ja wtedy właściwie zrobiłam?! Matka, która znaczy dla mnie niesamowicie wiele została potraktowana przeze mnie jako ostatnia, najgorsza "rzecz" jaka dla mnie istnieje. Wiem, że moje słowa ją zabolały, ale jak to się mówi? ... "Słów się nie cofnie. Słowa czasami bolą bardziej niż jakikolwiek cios. "
 Wchodząc do pokoju rzuciłam się szybko na łóżko. Wybuchnęłam cicho płaczem przytulając się do poduszki. Poczułam jak do mojego serca napływają wyrzuty sumienia, które bardzo trudnę będzie odrzucić. Tony łez spływało bo mojej twarzy, napewno oczy miałam całe rozmazane od tuszu. Nie wiem ile leżałam. Nie miałam pojęcia, w tym momencie mnie to szczególnie nie obchodziło. Walnęlam pieścią o pościel czując napadająca we mnie wsciekłóść.. Poczułam jak zaczynam się trząść..
- nie teraz, nie teraz, nie teraz. - powtarzałam do siebie, nie chciałam jej tego mówić, zaczęłam tego żałować tak szybko jak zaczęlam.
 Szybko usiadłam oddychając głęboko. Przed mgłę widziałam jak do pokoju wszedł brat, który bardzo szybko do mnie podbiegł, do siebie przytulając. Zaczęłam się trząść, ale bardzo szybko się opanowałam.
- Spokojnie, oddychaj. - powiedział do mnie, odgarniając włosy z mojej twarzy.
 Wiedziałam, że zawsze się o mnie martwił.
- Co ja zrobiłam. Co ja zrobiłam. - powtarzałam bujając się w ramionach brata. Poczułam delikatny zapach jego perfum, od którego byłam uzależniona.
- Każdy w swoim życiu popełnia masę błędów, których później żałuję. - pocałował mnie w czoło, uśmiechając się do mnie.
- Jestem okropna, nie zasługujące, aby jechać na tą trasę.. - westchnęłam. - Josh delikatnie mnie od siebie odsunął.
- Słuchaj. - spojrzał mi w oczy. - może to co do mamy powiedziałaś, nie było w porządku, ale zasługujesz na to aby pojechać i spełniać swoje marzenia! Taniec to jest super rzecz, w której jesteś niesamowita i widać, że jesteś w tym wspaniała. A jutro lub nawet dzisiaj przeprosisz mamę. Jest twoją mamą, na pewno ci wybaczy.
- Josh. - szepnęłam cicho.
- Tak?
- Kocham cię. - powiedziałam i usnęłam czując jeszcze jak mnie mnie przykrywa kocem.
   Przebijające się promienie słońca przez moje fioletowe rolety padły mi prosto na oczy. Zerknęłam ospale na budzik i moim oczom ukazała się godzina 9:37. Niedziela - czas dla rodziny... Postanowiłam zejść na dół i przeprosić mamę  za wczorajszą, bardzo emocjonalną rozmowę. Zsunęłam się z łóżka, ubrałam kapcie na nogi i skulona z nerwowych bólów brzucha zeszłam na dół. Stanęłam w drzwiach i ujrzałam smukłą postać stojącą i mieszającą łyżeczką kawę. Flegmatycznym krokiem podeszłam do niej i patrząc jej prosto w oczy wybuchnęłam płaczem a zarazem przytulając się do niej.
- Prze... Przepraszam. Wiem, że źle zrobiłam. - wyjąkałam dławiąc się słonymi łzami.
- Nie martw się, wiem, że to było pod wpływem emocji, i naopowiadałaś głupot, ale pomimo tego i tak nic się nie zmieniło. Kocham Cię, skarbie. - Przycisnęła mnie do siebie także szlochając.
- Ja Ciebie też... - odpowiedziałam, dosłownie wbijając palce w jej plecy. Czułam, że mam osobę, na której mi zależy, odwzajemniając to. Wtedy uświadomiłam sobie, że żaden wyjazd nie jest warty osłabienia z nią tak mocnych więzi.
- Mmmamo... Nie chcę tam jechać. Nie chcę Cię stracić... - ciągle stałyśmy w tej samej pozycji.
- Że co?! - mama puściła mnie z objęć. - Kochanie, chyba Ci coś na głowę padło. To jest twoja szansa, nie zmarnujesz jej! Nasze więzi się nie osłabią! Nawet jeżeli będziesz czuła pustkę w ciągu tych 4 miesięcy, możesz w każdej wolnej chwili zadzwonić - porozmawiamy. Pamiętaj, relacje pomiędzy matką a córką nigdy się nie zmieniają. Pomimo najszczerszych kłótni, zawsze pozostaną takie jakie zostały ukształtowane od ssania piersi - bezgraniczne zaufanie, miłość... - po tych słowach pocałowała mnie w moje gorące czoło.
- Serio? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Serio. - odwzajemniła uśmiech i pogładziła po plecach.


- Masz wszystko? - brat uśmiechnął się do mnie, trzymając w ręku moją torbe. Staliśmy przed budynkiem od szkoły tanecznej z rodzinami, znajomymi czekając na autobus, który miał przyjechać lada chwila.
  Stałam z bratem, ponieważ z mamą pożegnałam się z już wychodząc z domu. Było trudno. Oj, bardzo trudne. Przez ostatnie dni zauważyłam, że bardzo często płaczę, ale dla mnie to niestety normalne. Westchnęłam cicho rozglądając się dookoła. Wszyscy się ze sobą żegnali. Pełno toreb, co jak co, ale dużo dziewczyn jedzie. Więc kosmetyk i ubrań zabrali pod dostatkiem. Zobaczyłam jak w naszym kierunku podchodzi Jess. Uśmiechnęła się szeroko do nas i przytuliła do siebie Josha. Byli bardzo dobrymi przyjaciółmi, już od zawsze wiedziałam, że do siebie pasują, ale oni pozostawali na przyjaźni. Westchnęłam cicho. Autobus podjechał. Poczułam jak serce podchodzi mi pod gardło. Spojrzałam ze łzami w oczach na mojego brata który mnie do siebie delikatnie przytulił.
- Będę tesknił siostrzyczko.
- Ja za tobą też. - pocałowałam go w policzek, biorąc od niego torbę. - Zobaczymy się za cztery miesiące! - wyszczerzyłam się do niego.
- I tak trzymaj. - uśmiechnął się widząc mój uśmiech.- poczochrał moje włosy i odsunął się od drogi, gdy z autobusu wysiadł kierowca, biorąc od nas nasze torby.
  Wszyscy powoli zaczęli wchodzić, ale ja się ustawiłam jako ostatnia. Pomachałam jeszcze ostatni raz Joshowi i wsiadłam do autobusu, śledząc Jess z która miałam usiąść. Wiedziałam, że tak będzie najlepiej. Czas zacząć spełniać swoje marzenia. W środku coś czułam, że decyzję którą podjęłam wyjdzie mi na lepsze. I coś jeszcze poczułam, lecz nie wiedziałam co, miałam nadzieję, że coś pozytywnego.


***
Woo, WITAM! :D Jeśli przeczytałaś to pozostawisz po sobie jakiś ślad? Bardzo proszę:p Rozdział 3 już za nami. Postaram się dodać 4 w piątek lub w czwartek:) Na którym oczywiście już pojawią się One direction:)<3

poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział 2 X


Pierwszy raz od śmierci ojca obudziłam się z wielkim uśmiechem na twarzy. Czułam coś w środku.. jakby podekscytowanie ale również i strach.. Wiedziałam, że ten konkurs to wielka sprawa, ale czułam się tak szczęśliwa myśląc o tym.
  Stojąc przed lustrem, oraz rozczesując swoje długie brązowe włosy, zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam mówiąc mamie wczoraj te słowa.. Niby ja chcę powoli zapomnieć, ale mama też ma prawo ułożyć swoje życie. Westchnęłam cicho patrząc na siebie w lustrze.. Nagle zobaczyłam jak drzwi się otwierają i wchodzi mój brat.. Kurczę, zapomniałam o nim. Ostatni raz rozmawialiśmy dwa dni temu.
   Usiłowałam ciepło się na niego spojrzeć, wprowadzając na starcie sztuczną atmosferę. - Cześć. - powiedziałam niestety, ale z nieszczerym uśmiechem.
- Jest sprawa. - rzucił zimno w moją stronę.
Spojrzałam na niego zaskoczona odkładając moją szczotkę i odwracając się w jego stronę. Josh patrzał na mnie niewidocznym wzrokiem. Nigdy go takiego nie widziałam..no może po śmierci  taty, gdy udawał twardego.
- Co to miało być wczoraj?! - powiedział podniesionym głosem..- Nie wiem czy masz świadomość, ale wczorajsze zdarzenie wczoraj nieco podniosło puls matce... Nie zapominaj, że nie tylko Ty tutaj jesteś jako jedyna, inni też mają prawo żeby ułożyć sobie życie według własnych planów...
Patrzałam na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy..
-  M-może i mnie poniosło. -skrzywiłam się lekko.
Mój brat nadal miał zaciśnięte usta. Nie patrzał na mnie ze złościa.. ale jakby.. patrzał w moją duszę?
Odchrząknęłam lekko. Wtedy mój brat kontynuował.
- Mam nadzieje, że to sie więcej nie powtórzy.. i dzisiaj masz szanse to odkręcić na kolacji, na którą przyjdzie Johny.
- Ty go w ogóle na oczy widziałeś? Tego całego Johnego.. - odparłam spoglądać na swoje dłonie..
- Może i nie widziałem, ale znam już od niebanalnego czasu matkę, i wiem, że nie wybiera pierwszego lepszego. - bez wzięcia oddechu pomiędzy zdaniami odpowiedział.
- A ojciec? Co z nim? Nie powiesz mi, że to nie byle kto! - krzyknęłam.
Tommy zamarł. Nie wiedział co na to odpowiedzieć.
- Prze...
- Nie przepraszaj. Nie masz już za co. - przerwał, uśmiechając się do mnie lekko.
Uśmiechnęlam się lekko do niego, wzdychając cicho..
- A co u ciebie siostra? - powiedział rzucając się na moje łóżko.
Zaśmiałam się cicho..Pamiętam, że od zawsze lubił rzucać się na łóżka. Był zupełnie inny ode mnie. Szalony, zawsze uśmiechnięty, co się zmieniło po śmierci ojca, bo stał się bardziej skryty w sobie, ale to nie zmienia faktu, że zawsze potrafił mnie pocieszyć, a nawet powiedzieć mi czasem przykre słowa, które mogą zmienić mój podgląd na świat..
- Zgłosiłam się do konkursu.
- Jakiego? - zapytał z "widoczną" ciekawością w jego głosie.
- Wiesz... Krótko mówiąc, jeżeli zatańczę wystarczająco dobrze jak dla jurorów to mogę... stać się sławna? - po tych słowach uśmiech sam mi się nasunął na twarz.
- Sławna mówisz? - jedna brew podniosła mu się do góry. - a dokładniej..? - odparł podnosząc sie na łokciach i spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
- Zatańczę do piosenki zespołu.. no jak im tam..One..one..
- No mniejsza o to. - na jego twarzy zagościł szczery uśmiech. - Najważniejsze jest to, że nareszcie niesamodzielna Meg znajduje kierunek w życiu. - po tych słowach klasnął, na oznakę, że mu się to podoba.
Zaśmiałam się na jego słowa.
- Kocham cie, wiesz? - podeszłam przytulając się do niego.
Może i czasem się kłóciliśmy to uwielbiałam się do niego przytulać, i poczuć zapach jego perfum, które pachną niesamowicie.
- Ja ciebie też - pocałował mnie w czoło. - no może czasami.. - na co oboje się zaśmialiśmy.
                                                           ***
No i jestem spoźniona. - pomyślałam, wbiegając do klasy tanecznej.
Cała spocona ogarnęłam wzrokiem sale,w której widziałam przerażone twarze. Jess podbiegła do mnie z wystraszonym wzrokiem.
- Śpiesz się! Za niespełna godzinę przyjeżdżają! - szarpnęła mnie za rękę, wyrwała mi torbę z rąk i pociągnęła na parkiet.
- Godzinę?! - krzyknęłam. - Ale jak za godzinę, jak ja nawet kroków nie wymyśliłam?! - przerażonym głosem zaczełam się jakąć.
- Wiem. - skrzywiła się Jess. - to samo sobie pomyślałam.
- I niby do jakiej piosenki mamy zatańczyć? - warknęłam.
- One Direction - What makes you beautiful. - ah, ten zespół się nazywa One Direction.
Okej, mamy godzinę aby zatańczyć do jednej piosenki, trzeba wymyślić kroki. I to wszystkie w jedną godzinę?! JEDNA GODZINA?! Chyba ich pogieło. Nawet najlepsi tancerze tak nie potrafią.
  Jakby czytając w moich myślach, do sali weszła nasza nauczycielka.
- CISZA! - wrzasnęła kalecząc nasze uszy.
Skrzywiłam się lekko.
- Jurorzy nie przyjadą za godzinę, tylko WIECZOREM. A to oznacza, że macie jeszcze osiem godzin aby zacząć ćwiczyć.  - po słowach naszej nauczycielki, na wszystkich twarzach dziewcząt jak i chłopców pojawiła sie ulga.
   Poukładałam w myślach całą sytuację.  "Dobra, zacznijmy od tego, że nie wolno mi się stresować. To w żadnym przypadku nie wpłynie dobrze. Ogarnij, ogarnij, ogarnij... Będzie dobrze, tylko się przyłóż, ale spokojnie... " - powtarzałam sobie w myślach. Zaczęłam się rozciągać. To wtedy było najbardziej potrzebne. Kroki przyjdą pod wpływem emocji. Z poczuciem rytmu nie rodzą się tylko czarnoskórzy ludzie, jak to mówią przesądy, jestem żywym dowodem.
  Po piętnastu minutach rozciągania się,w tle zaczęła lecieć piosenką What Makes You Beautiful. Uśmiechnęłam się, widząc jak kroki wychodzą mi to coraz lepsze i lepsze. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę, która wyszczerzyła do mnie swoje proste białe śnieżnobiałe zęby.
- Jak ci idzie? - zagadnęłam podchodząc do niej.
- Nie najgorzej, nie najgorzej. Tylko nie wiem co sądzić o nich. - westchnęła cicho wskazując na reszte tancerzy którzy ciągle albo się potykali, stali w miejscu i się zastanawiali jakie kroki wymyślić, albo po prostu było widać, jakby  mieli zaraz się rozpłakać.
- Niby najlepsza szkoła w Londynie, a zobacz na ich wszystkich. - pokręciłam lekko głową, wracając do swoich kroków.
Szło jak po maśle, ale czarne scenariusze mnożyły się w głowie. " A co jeżeli to tylko złudzenie, że dobrze mi idzie? Co jeżeli okażę się niezdarą i zaliczę glebę? " Tego wszystkiego było już po dziurki w nosie... Upadłam na materac i zaczęłam znacznie szybciej oddychać. Poczułam jak do moich oczu zaczęły zbierać się łzy. Nie teraz! Krzyknęłam do siebie w myślach.. Wiedziałam, że taniec to jest jedyna rzecz która mi wychodzi mi najlepiej w życiu. Jak tańczyłam czułam jakbym robiła najwspanialszą rzecz w swoim rzeczu. Czuję się jakby to było moje przeznaczenie. Każdy krok uszczęśliwa mnie. Za każdym gdy tańcze na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Ale teraz po tych wszystkich latach tańczenia nie mogłam się poddać. To nie może wyjść na marne, wszystko czego dokonałam muszę wykorzystać. Obiecałam to również mojemu ojcu.
    Na wspomnienie o nim poczułam jakieś ukłucie w sercu. Żal. Żal którego jest się bardzo trudno pozbyć. Ale teraz nie na to czas. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze tylko trzy godziny.. czas szybko mija. Wstałam i pokierowałam swoje stopy w rytm muzyki. Te godziny bardzo szybko zleciały. Miliony kroków skierowane pod rytm tej samej, ciągłej melodii - można oszaleć. Gdy muzyka została spauzowana, rozległo się nagłe pukanie do drzwi. Serce zaczęło walić 3 razy głośniej i szybciej. To oni. Piski dziewczyn rozeszły się po całej sali. Nadszedł mój czas.
***
Witam! Jeśli przeczytałaś zostawisz bo sobie jakiś ślad?:'D Trzeci rozdział dodam już jutro z samego rana, albo dzisiaj wieczorem, zależy:') <3

niedziela, 11 marca 2012

Rozdział 1 X

Dryyn. Dryyn. Dryyn. 
 Nienawidzę melodii swojego budzika. Dostajesz nowy telefon, wybierasz melodię, którą chcesz aby cię rankiem budziła, ale to nie jest najlepszy pomysł. Znienawidzisz TO i twoja ukochana melodia zamieni się w twojego najgorszego wroga. 
 Jęknęłam cicho, przyciskając swoją twarz do poduszki oraz przykrywając się szczelnie kołdrą. Doskonale wiedziałam, że muszę wstać, ale dlaczego akurat z samego rana łóżko mówi do mnie ' Nie, nie,  nie wstawaj! ' 
  Otworzyłam delikatnie jedno oko, spoglądając na przeciwko mnie na zegarek, który wskazywał szóstą rano. 
SZÓSTA RANO?! 
  Tym razem otworzyłam szeroko oczy, uświadamiając sobie jedną rzecz. Wczoraj wieczorem zapomniałam sobie ustawić sobie budzik na ósmą rano, aby spokojnie wyszykować się w sobotę do studia tanecznego, który był otwierany o dziesiątej, a ja muszę mieć takiego pecha, że będąc wczoraj taka zmęczona po zajęciach, nie miałam nawet siły ustawić budzika, ale poradził sobie sam. Ustawiając na szóstą. 
  Teraz na pewno nie zasnę. - pomyślałam, głęboko wzdychając, oraz wstając z łóżka głośno ziewając. 
  

Po orzeźwiającym prysznicu, ubrałam sie w ciuchy na zajęcia i zbiegłam na dół po schodach,  wbiegając do kuchni. Już przy wejściu poczułam zapach parzonej kawy przez moją mamę. Moja mama - Catherine Sewell. Ma problemy ze spaniem, więc wstaję zawsze co piątek, czasami nawet o czwartej rano, tylko po to, aby czytać książkę, oraz żeby nie leżeć bezczynnie w łóżku. 
  Obdarowałam moją mamę lekkim uśmiechem i podchodząc do niej, delikatnie dałam jej całusa w policzek. 
- Co tak wcześnie? - spytała się mnie nie odrywając wzroku od czytanej przez nią książki.
Hmm, od kiedy ludzie interesują się czytaniem w 21 wieku?! 
- Budzik. - jedno słowo, a już zrozumiała, kiwając lekko głową. 
 Nalałam sobie kawy do filiżanki i usiadłam na przeciwko mamy do stołu. U nas w ' domu ' musiał panować jakiś porządek jeśli chodzi o kuchnię. Nikt nie mógł jeść w innym pokoju, niż kuchnia. Dlatego nawet z kawą nie możesz pójść obejrzeć poranne wiadomości. 
 Westchnęłam cicho. 
- Meggie, dzisiaj przyjadą do nas goście. 
Goście? U nas? Kiedy? Ale jak?
Zakrztusiłam cię popijaną kawą, a mama spojrzała na mnie karcącym wzrokiem. 
- Dawno u nas nikogo nie było, czas to zmienić. - powiedziała patrząc na mnie tym swoim wzrokiem, popijając swoją kawę.
- Ale ja nie chcę. - spuściłam wzrok na swoje niebieskie conversy, poprawiając grzywke, która własnie spadła mi na czoło.
- Przestań bać się ludzi. Masz siedemnaście lat, a nie dziesięć. Chcesz przez całe życie siedzieć i cierpieć? Życie jest za krótkie. 
- I co z tego? - warknęłam cicho.
W tym momencie nie obchodziło mnie, że to moja Matka. Ona zawsze mi mówiła 
co mam robić,a sama na pewno już..
- Zapomniałaś. - wycedziłam, spoglądając na nią zaszklonymi oczami. - Zapomniałaś... 
Spojrzała na mnie, nie pokazując żadnych emocji. No tak.. grała tak jak wtedy. 
- Nigdy nie zapomnę, a chcę dalej żyć, ułożyć sobie życie. - westchnęła cicho, odkładając książkę.
I wtedy zrozumiałam.
- Poznałaś kogoś. - powiedziałam patrząc na nią pustym wzrokiem.
- To tylko mój przyjaciel. - powiedziała lekko. - tak jak ty masz swoi...
- NIE MAM!. - powiedziałam głośno wstając i patrząc na nią ze złościa. - i doskonale o tym wiesz.- usiadłam na krześle,  nieznośnie tupiąc nogą.
Może i się głupio zachowywałam, ale w tamtej chwili jakoś za bardzo mnie to nie obchodziło. Między nami zapadła cisza. Mama doskonale pamiętała, że nie mam przyjaciół. Obwiniała o to mnie, mówiąc, że przez całe dwa lata się nie uśmiechałam i nigdzie nie wychodziłam. No może oprócz studia tanecznego.
- To nie była moja wina. To oni mnie zawiedli odsuwając się ode mnie a tak przyjaciele nie robią. - powiedziałam podniesionym głosem. - a teraz bardzo przepraszam, ale złamie twoje zakazy  i biorę te o to płatki i idę do swojego pokoju! - odsunęłam krzesło i wyszłam z kuchni nie patrząc nawet na mame.

Uśmiechnęłam się szeroko widząc ogromny budynek przedemną. Zawsze się strasznie cieszyłam, widząc go z dowolnej odległości. Był dla mnie uzależnieniem. Pamiętam, że od zawsze pragnęłam tańczyć i moje marzenia zaczęły się powoli spełniać. Za każdym razem wchodząc na lekcje czułam coraz to większe podekscytowanie. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. 
  Było to dla mnie zdziwieniem widząc straszne zamieszanie. Dziewczyny biegały  jak oszalałe i było tak głośno, że się skrzywiłam podchodząc do mojej przyjaciółki która już machała do mnie oszalała z końca sali. Jess Brown. Brunetka, śliczne brązowy włosy i biały uśmiech. Była taka zwariowana, że się jej bałam. 
 Wszędzie było jej pełno.
- Wyjaśnisz mi może co się tutaj dzieję? - zapytałam, rozglądając się wokół sali w której dziewczyny ciągle podekscytowane o czymś rozmawiały. 
Spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- To ty nie wiesz?! - spojrzałam na nią zaskoczona.
- A skąd niby mam wiedzieć?! 
- Konkurs się szykuję. - powiedziała tajemniczym głosem.
Konkurs? No w sumie ostatnio coś nauczycielka mówiła, ze coś ma nam ważnego do powiedzenia..ale nigdy bym nie pomyślała, że to może być coś o konkursie..
- A dokładniej? Kiedy? I co dokładniej trzeba zatańczyć?Jaka nagroda?- zasypywałam ją pytaniami, na które się głośno zaśmiała. 
- Uspokój się, zaraz Ci wszystko wytłumaczę. - złapała mnie lekko za nadgarstki i pociągnęła ku dołu siadając po turecku.- Znasz One Direction, no nie? Ci przystojni chłopcy, którzy niedawno dawali tutaj w Londynie koncert. Tak głośno o nich było.. Nie pamiętasz? - powiedziała unosząc głos.
- No tak tak, pamiętam... - odparłam zaciekawiona.
- Zatańczysz do ich najnowszej piosenki - wybiorą Cię - gwarantowana trasa koncertowa. - zakończyła głośno piszcząc. 
 Nie ukrywam - nie przypuszczałabym, że mogłaby być zainteresowana taką sprawą, w końcu do tańca podchodziła tylko jako do rozrywki, nie mówiła nic o tak poważnych zamiarach. 
- To znaczy, że mamy chociaż minimalne szanse na zdobycie kariery - podkreśliła mocno te słowa. 
- No wiesz, myśl realnie... Podjęłaś odpowiedzialność zbiorową - ja do takich, którzy mają szanse na sławę się nie zaliczam. Zwyczajna szara myszka miałaby zostać... KIMŚ? Coś Ty, w cuda nie wierzę, takie coś to tylko w filmach.
- To jest wielka szansa dla nas obu! A ty w tańcu jesteś najlepsza i mi tu nie wmawiaj, że nie jesteś KIMŚ! Stałaś się nim już pierwszego dnia gdy dołączyłaś do naszej grupy! Proszę nie zmarnuj tej szansy! - spojrzała na mnie maślanymi oczami.
To w sumie nie była taka głupia sprawa. Ale ja nie mam pojęcia, czy uda mi się zatanczyć tuż przed nimi.. 
- A co jeśli się zestresuję? - jeknęłam cicho.
- Ty i stres?! Doskonale wiesz, że w takich klockach to ty jesteś najlepsza! - wykrzyknęła głośno, patrząc na mnie błagalnymi oczami. 
I jak tutaj się nie zgodzic? W sumie czas zmienić coś w moim życiu.. muszę zacząc spełniać swoje marzenia.. 
- Zgadzam się na ten konkurs. - jedna decyzja, a potrafi zmienić tak wiele... Tylko w tamtym momencie nie wiedziałam jak BARDZO. 

Wchodząc do swojego domu, zastałam na wejściu wściękłą mame. 
- Gdzieś ty była?! I dlaczego do takiego późna?! - spojrzała na mnie spojrzeniem, w którym myślała, że mnie przestraszy ale nie tym razem. Dzisiaj nic mi zepsuję humoru. 
- Doskonale wiesz gdzie. - powiedziałam spokojnie, zdejmując swoje buty, oraz kurtkę. 
- Miałabyś być tutaj o trzeciej a już jest dawno po siedemnastej. Obiad ciebie ominął z Johnym.
Zaśmiałam się głośno na jej słowa. Johny? Nie dość, że okropne imię to jeszcze powiedziała to do mnie takim tonem glosu, jakby on był dla niej całym światem.
- Byłam u Jess. - odparłam, wchodząc do kuchni, biorąc jabłko i idąc po schodach do swojego pokoju. 
Mój pokój nie różnił się niczym od innym pokoi nastolatek. Duży, fioletowy, mnóstwo plakatów na ścianie i na środku pokoju stało moje dwuosobowe łóżko na które się teraz rzuciłam jedząc jabłko. Przekręciłam na bok głowę, w kierunku komody na której stało mnóstwo zdjęć. Lecz jedno zdjęcie było dla mnie najważniejsze. Ja, mój brat, tata i mama razem uśmiechnięci, szczęśliwi, bez żadnych problemów. Uśmiechnęłam się lekko, na to wspomnienie. Jedna łza spłynęła mi po policzku, ale bardzo szybko ją starłam opuszkami moich palców. 
  Czas zacząć spełanić swoje marzenia. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech na samą myśl o tańcu. Teraz liczy się tylko chwila. 

Prolog X

PROLOG.
Każdy człowiek stracił w swoim życiu jakąś osobę.
Zdawałam sobie sprawę, jak i również nadal zdaje sprawę,
że człowiek sie rodzi, aby mieć piękne życie, rodzine, przyjaciół,
a potem umiera, jakby nie istniał. Kiedy tracisz kogoś ważnego 
w swoim życiu, czujesz jakby odebrano jakąś cząstkę ciebie. 
Czujesz pustkę w sercu, którą będzie bardzo trudno napełnić. 
   Zawsze sądziłam, że życie jest perfekcyjne. Miłość, przyjaźń i te
wszystkie sprawy sprawiają, ze twoje życie nabiera kolorów. 

Czy to prawda?
   Nie dla mnie. Zawiodłam się w swoim zyciu na wielu osobach,
że nawet czasami nie mam ochoty o tym myśleć. Po tym co sie 
stało.. Postanowiłam coś zmienić w swoim zyciu. Chcę aby moje
życie wyglądało jak dawniej, bez żadnych problemów, zmartwień..
Dorastając odkrywam wiele nowych rzeczy, które niekoniecznie 
są piękne, jak inni to mówią. 

Uda mi się?

Czas pokaże. 

Bohaterowie X