niedziela, 11 marca 2012

Rozdział 1 X

Dryyn. Dryyn. Dryyn. 
 Nienawidzę melodii swojego budzika. Dostajesz nowy telefon, wybierasz melodię, którą chcesz aby cię rankiem budziła, ale to nie jest najlepszy pomysł. Znienawidzisz TO i twoja ukochana melodia zamieni się w twojego najgorszego wroga. 
 Jęknęłam cicho, przyciskając swoją twarz do poduszki oraz przykrywając się szczelnie kołdrą. Doskonale wiedziałam, że muszę wstać, ale dlaczego akurat z samego rana łóżko mówi do mnie ' Nie, nie,  nie wstawaj! ' 
  Otworzyłam delikatnie jedno oko, spoglądając na przeciwko mnie na zegarek, który wskazywał szóstą rano. 
SZÓSTA RANO?! 
  Tym razem otworzyłam szeroko oczy, uświadamiając sobie jedną rzecz. Wczoraj wieczorem zapomniałam sobie ustawić sobie budzik na ósmą rano, aby spokojnie wyszykować się w sobotę do studia tanecznego, który był otwierany o dziesiątej, a ja muszę mieć takiego pecha, że będąc wczoraj taka zmęczona po zajęciach, nie miałam nawet siły ustawić budzika, ale poradził sobie sam. Ustawiając na szóstą. 
  Teraz na pewno nie zasnę. - pomyślałam, głęboko wzdychając, oraz wstając z łóżka głośno ziewając. 
  

Po orzeźwiającym prysznicu, ubrałam sie w ciuchy na zajęcia i zbiegłam na dół po schodach,  wbiegając do kuchni. Już przy wejściu poczułam zapach parzonej kawy przez moją mamę. Moja mama - Catherine Sewell. Ma problemy ze spaniem, więc wstaję zawsze co piątek, czasami nawet o czwartej rano, tylko po to, aby czytać książkę, oraz żeby nie leżeć bezczynnie w łóżku. 
  Obdarowałam moją mamę lekkim uśmiechem i podchodząc do niej, delikatnie dałam jej całusa w policzek. 
- Co tak wcześnie? - spytała się mnie nie odrywając wzroku od czytanej przez nią książki.
Hmm, od kiedy ludzie interesują się czytaniem w 21 wieku?! 
- Budzik. - jedno słowo, a już zrozumiała, kiwając lekko głową. 
 Nalałam sobie kawy do filiżanki i usiadłam na przeciwko mamy do stołu. U nas w ' domu ' musiał panować jakiś porządek jeśli chodzi o kuchnię. Nikt nie mógł jeść w innym pokoju, niż kuchnia. Dlatego nawet z kawą nie możesz pójść obejrzeć poranne wiadomości. 
 Westchnęłam cicho. 
- Meggie, dzisiaj przyjadą do nas goście. 
Goście? U nas? Kiedy? Ale jak?
Zakrztusiłam cię popijaną kawą, a mama spojrzała na mnie karcącym wzrokiem. 
- Dawno u nas nikogo nie było, czas to zmienić. - powiedziała patrząc na mnie tym swoim wzrokiem, popijając swoją kawę.
- Ale ja nie chcę. - spuściłam wzrok na swoje niebieskie conversy, poprawiając grzywke, która własnie spadła mi na czoło.
- Przestań bać się ludzi. Masz siedemnaście lat, a nie dziesięć. Chcesz przez całe życie siedzieć i cierpieć? Życie jest za krótkie. 
- I co z tego? - warknęłam cicho.
W tym momencie nie obchodziło mnie, że to moja Matka. Ona zawsze mi mówiła 
co mam robić,a sama na pewno już..
- Zapomniałaś. - wycedziłam, spoglądając na nią zaszklonymi oczami. - Zapomniałaś... 
Spojrzała na mnie, nie pokazując żadnych emocji. No tak.. grała tak jak wtedy. 
- Nigdy nie zapomnę, a chcę dalej żyć, ułożyć sobie życie. - westchnęła cicho, odkładając książkę.
I wtedy zrozumiałam.
- Poznałaś kogoś. - powiedziałam patrząc na nią pustym wzrokiem.
- To tylko mój przyjaciel. - powiedziała lekko. - tak jak ty masz swoi...
- NIE MAM!. - powiedziałam głośno wstając i patrząc na nią ze złościa. - i doskonale o tym wiesz.- usiadłam na krześle,  nieznośnie tupiąc nogą.
Może i się głupio zachowywałam, ale w tamtej chwili jakoś za bardzo mnie to nie obchodziło. Między nami zapadła cisza. Mama doskonale pamiętała, że nie mam przyjaciół. Obwiniała o to mnie, mówiąc, że przez całe dwa lata się nie uśmiechałam i nigdzie nie wychodziłam. No może oprócz studia tanecznego.
- To nie była moja wina. To oni mnie zawiedli odsuwając się ode mnie a tak przyjaciele nie robią. - powiedziałam podniesionym głosem. - a teraz bardzo przepraszam, ale złamie twoje zakazy  i biorę te o to płatki i idę do swojego pokoju! - odsunęłam krzesło i wyszłam z kuchni nie patrząc nawet na mame.

Uśmiechnęłam się szeroko widząc ogromny budynek przedemną. Zawsze się strasznie cieszyłam, widząc go z dowolnej odległości. Był dla mnie uzależnieniem. Pamiętam, że od zawsze pragnęłam tańczyć i moje marzenia zaczęły się powoli spełniać. Za każdym razem wchodząc na lekcje czułam coraz to większe podekscytowanie. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. 
  Było to dla mnie zdziwieniem widząc straszne zamieszanie. Dziewczyny biegały  jak oszalałe i było tak głośno, że się skrzywiłam podchodząc do mojej przyjaciółki która już machała do mnie oszalała z końca sali. Jess Brown. Brunetka, śliczne brązowy włosy i biały uśmiech. Była taka zwariowana, że się jej bałam. 
 Wszędzie było jej pełno.
- Wyjaśnisz mi może co się tutaj dzieję? - zapytałam, rozglądając się wokół sali w której dziewczyny ciągle podekscytowane o czymś rozmawiały. 
Spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- To ty nie wiesz?! - spojrzałam na nią zaskoczona.
- A skąd niby mam wiedzieć?! 
- Konkurs się szykuję. - powiedziała tajemniczym głosem.
Konkurs? No w sumie ostatnio coś nauczycielka mówiła, ze coś ma nam ważnego do powiedzenia..ale nigdy bym nie pomyślała, że to może być coś o konkursie..
- A dokładniej? Kiedy? I co dokładniej trzeba zatańczyć?Jaka nagroda?- zasypywałam ją pytaniami, na które się głośno zaśmiała. 
- Uspokój się, zaraz Ci wszystko wytłumaczę. - złapała mnie lekko za nadgarstki i pociągnęła ku dołu siadając po turecku.- Znasz One Direction, no nie? Ci przystojni chłopcy, którzy niedawno dawali tutaj w Londynie koncert. Tak głośno o nich było.. Nie pamiętasz? - powiedziała unosząc głos.
- No tak tak, pamiętam... - odparłam zaciekawiona.
- Zatańczysz do ich najnowszej piosenki - wybiorą Cię - gwarantowana trasa koncertowa. - zakończyła głośno piszcząc. 
 Nie ukrywam - nie przypuszczałabym, że mogłaby być zainteresowana taką sprawą, w końcu do tańca podchodziła tylko jako do rozrywki, nie mówiła nic o tak poważnych zamiarach. 
- To znaczy, że mamy chociaż minimalne szanse na zdobycie kariery - podkreśliła mocno te słowa. 
- No wiesz, myśl realnie... Podjęłaś odpowiedzialność zbiorową - ja do takich, którzy mają szanse na sławę się nie zaliczam. Zwyczajna szara myszka miałaby zostać... KIMŚ? Coś Ty, w cuda nie wierzę, takie coś to tylko w filmach.
- To jest wielka szansa dla nas obu! A ty w tańcu jesteś najlepsza i mi tu nie wmawiaj, że nie jesteś KIMŚ! Stałaś się nim już pierwszego dnia gdy dołączyłaś do naszej grupy! Proszę nie zmarnuj tej szansy! - spojrzała na mnie maślanymi oczami.
To w sumie nie była taka głupia sprawa. Ale ja nie mam pojęcia, czy uda mi się zatanczyć tuż przed nimi.. 
- A co jeśli się zestresuję? - jeknęłam cicho.
- Ty i stres?! Doskonale wiesz, że w takich klockach to ty jesteś najlepsza! - wykrzyknęła głośno, patrząc na mnie błagalnymi oczami. 
I jak tutaj się nie zgodzic? W sumie czas zmienić coś w moim życiu.. muszę zacząc spełniać swoje marzenia.. 
- Zgadzam się na ten konkurs. - jedna decyzja, a potrafi zmienić tak wiele... Tylko w tamtym momencie nie wiedziałam jak BARDZO. 

Wchodząc do swojego domu, zastałam na wejściu wściękłą mame. 
- Gdzieś ty była?! I dlaczego do takiego późna?! - spojrzała na mnie spojrzeniem, w którym myślała, że mnie przestraszy ale nie tym razem. Dzisiaj nic mi zepsuję humoru. 
- Doskonale wiesz gdzie. - powiedziałam spokojnie, zdejmując swoje buty, oraz kurtkę. 
- Miałabyś być tutaj o trzeciej a już jest dawno po siedemnastej. Obiad ciebie ominął z Johnym.
Zaśmiałam się głośno na jej słowa. Johny? Nie dość, że okropne imię to jeszcze powiedziała to do mnie takim tonem glosu, jakby on był dla niej całym światem.
- Byłam u Jess. - odparłam, wchodząc do kuchni, biorąc jabłko i idąc po schodach do swojego pokoju. 
Mój pokój nie różnił się niczym od innym pokoi nastolatek. Duży, fioletowy, mnóstwo plakatów na ścianie i na środku pokoju stało moje dwuosobowe łóżko na które się teraz rzuciłam jedząc jabłko. Przekręciłam na bok głowę, w kierunku komody na której stało mnóstwo zdjęć. Lecz jedno zdjęcie było dla mnie najważniejsze. Ja, mój brat, tata i mama razem uśmiechnięci, szczęśliwi, bez żadnych problemów. Uśmiechnęłam się lekko, na to wspomnienie. Jedna łza spłynęła mi po policzku, ale bardzo szybko ją starłam opuszkami moich palców. 
  Czas zacząć spełanić swoje marzenia. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech na samą myśl o tańcu. Teraz liczy się tylko chwila. 

5 komentarzy:

  1. Zapowiada się fajnie ;D
    Pozdrawiam i czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. zakochałam się normalnie <3 coś cudownego! zapowiada się wspaniale, chce już normalnie drugi rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawy początek ^^ ale no nie ładnie potraktowała mamę XDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynasz naprawdę ciekawie :) Przyjemnie i lekko piszesz ;) Główna bohaterka sprawia dobre wrażenie. Niestety ma za sobą trudną przeszłość :s Ale przypuszczam, że chłopcy z 1D jej pomogą :)

    OdpowiedzUsuń
  5. cieszę się, że zaczęłam czytać, gdy już jest kilka następnych rozdziałów :D
    piszesz na prawdę świetnie !

    OdpowiedzUsuń